piątek, 7 grudnia 2012
Rodział XXXVIII.
Z perspektywy Mari.
Obudziłam się nawet, po mimo tego, że budzik nie zadzwonił. Po prostu było mi za gorąco, gdy leżałam pomiędzy Zayn’em, a Nialler’em. Jakoś, nie bardzo mnie to zdziwiło, bo obydwoje raczyło się do mnie przytulić. Obydwoje, trzymali swoje ręce na moim brzuchu, miedzy nami była granica równa zero! Aż żal było mi ich budzić, tak słodko spali. Chciałam wstać jak najdelikatniej, żeby ich nie budzić. Mieli jeszcze trochę czasu do spania. Dopiero na 10 jedziemy do lekarza. No niestety, nie udało się. Gdy tylko się poruszyłam, obydwoje się przebudzili.
- M…? Co jest? – zapytał zaspanym głosem Zayn.
- Nic, cii… Idźcie jeszcze spać. – odpowiedziałam.
- Która godzina? – rzucił w moja stronę blondyn. Zayn chwycił za mój telefon, aby sprawdzić godzinę na wyświetlaczu.
- Jest… 8.30. – odpowiedział mulat.
- Czy ty kurwa spać nie możesz?- ocknął się blondyn.
- Za gorąco mi. – rzuciłam, mierząc obydwu.
- Nie dziwie ci się, leżeć pomiędzy takimi ciachami. Wiesz ile dziewczyn dało by się zabić? – uśmiechnął się łobuzersko Zayn.
- Skromny jak zwykle. – zaśmiałam się. – Idźcie jeszcze spać. – powiedziałam i zniknęłam w łazience. Ogarnęłam swoją katastrofę na głowie i twarzy. Ubrałam się w to co dzień wcześniej przygotowałam i zeszłam na dół zjeść śniadanie. Przy okazji zawitałam do salonu i włączyłam TV. Z lodówki wyciągnęłam mleko i płatki kukurydziane. Wsypałam płatki do miseczki i zalałam ciepłym mlekiem.
- Smacznego M. – Zayn ucałował mój policzek na „dzień dobry”.
- Dziękuję. Chcesz płatki? – uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Nie dzięki, zjem tosty. – zaczął przygotowywać wszystkie potrzebne składniki. Po przygotowanym śniadaniu, usiadł naprzeciwko mnie.
- Niall jeszcze śpi? – zapytałam.
- Taa…. – nie dokończył, bo do naszych uszu dobiegł dziwny dźwięk, jakby coś spadało ze schodów. To był Niall, który siedział po sekundzie z głową w lodówce.
- Uff! Jak dobrze, o boże, a już się bałem. – mówił, trzymając swoja blond głowę w lodówce.
- Niall… - spojrzeliśmy na niego zszokowani.
- Boo…No bo śniło mi się… - mówił zdyszany. – Śniło mi się, że całe jedzenie zniknęło! – w tym momencie, ja i Zayn wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem.
- Niall.. - nie mogłam wykrztusić z siebie nic, prócz śmiechu.
- To nie jest śmieszne!- powiedział oburzony.
- Zbieraj się kochanie. – rzucił do mnie Zayn, który odstawiał swój talerz do zlewu.
- Tak, już.. Czekaj chwilę.
- Już jedziecie? – Niall spoglądał to na mnie to na Zayn’a.
- Na tym USG możliwe jest to, że usłyszymy bicie serduszka. – uśmiechnęłam się.
- Mari! – poganiał mnie Zayn.
- No idę! – odpowiedziałam i razem z blondynem weszliśmy do przedpokoju. Zayn pomógł założyć mi kurtkę, gdyż na dworze niebo było strasznie pochmurne.
- Nie za ciekawa pogoda by dowiedzieć się jak się ma twoje dziecko. – zaśmiałam się nerwowo.
- E tam, gadasz! Wszystko będzie okej i nic nie zepsuje tego dnia. – powiedział, przyciągając mnie do siebie i tuląc.
Wsiedliśmy do jego samochodu i po chwili wyruszyliśmy w drogę do lekarza.
- Zayn.. – zaczęłam i spojrzałam na mulata.
- Tak?- patrzył na drogę.
- Przed wyjazdem do Polski, pojechałbyś ze mną kupić już rzeczy dla dziecka? – uśmiechnęłam się.
- Pytasz się jeszcze! Pewnie, że pojadę. Sama sobie rady nie dasz. A tak ogólnie pytając rodzice wiedzą o dziecku?- zerknął w moją stronę.
- Nie, nic nie wiedzą. – powiedziałam pod nosem.
- Masz zamiar kiedyś im powiedzieć?
- Mam, chcę do nich jechać jutro z rana.
- Pogadaj z Niall’em, żeby cię zawiózł.
- Gadałam, powiedział, że pojedzie ze mną. Nie masz o co się martwić. – w tym momencie Zayn zaparkował auto, przed samymi drzwiami kliniki.
- Będę się martwić. W końcu teraz mam o kogo. – powiedział nachylając się i całując mój policzek. Wyszliśmy z samochodu, Zayn otulił mnie ramieniem, przytulił mnie do siebie tak mocno jakby bał się, że coś złego może się nam stać. Podeszłam od recepcji, pielęgniarka, która siedziała za ladą wskazała mi numer gabinetu i powiedziała, że dr.White już nas oczekuje.
- Gabinet 201. – rzuciłam w stronę Zayn’a. – Chcesz zaczekać? – dodałam po chwili namysłu.
- Mowy nie ma! Wchodzę z tobą! Chcę zobaczyć jaką mordeczkę będę miał pod dachem. – uśmiechnął się do mnie.
- Ej, ty, jeszcze twarzy nie będzie widzieć! – powiedziałam, klepiąc w ramię.
- Wiem, ale Mari.. – powiedział nagle poważnie. – Jeśli wy będziecie mieszkać ze mną to ja się czuję odpowiedzialny za waszą dwójkę. Czuję tak jakby to hm.. Było moje dziecko, ale nie zapominam, że jest to Harry’ego robota, więc tak jakby jestem drugim tatą. – zaśmiał się, a w głębi serca poczułam takie uczucie ciepła, że rzuciłam mu się na szyje i mocno przytuliłam.
- Dziękuję bardzo. – powiedziałam na ucho.
- To jak, gotowa? – zapytał, odsuwając mnie od siebie i przyglądając mi się.
- Nie. – odpowiedziałam, ale złapałam go za rękę. – Nie mam innego wyjścia.
I zapukałam do drzwi, by po chwili ujrzeć starszego mężczyznę po czterdziestce za biurkiem.
- Dzień dobry. – powiedziałam równo z Zayn’em. Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
- Pani Mari Larousse? – zapytał, a ja kiwnęłam głową.
- Zapraszam na fotel, a pan może usiąść obok i oglądać dziecko. – powiedział ciepło doktor.
Usiadłam, tak jak nakazał i ściągnęłam bluzkę, by stanąć przed Zayn’em w samym staniku. Chłopak oblał się rumieńcem i przegryzł wargę.
- Robiłaś już badania USG? – zapytał się.
- Tak. – odpowiedziałam cicho.
- A pan uczestniczył przy takim badaniu? – zapytał się Zayn’a lekarz.
- Nie miałem przyjemności. – zaśmiał się.
- To proszę się przyglądać i podziwiać co ta mała osóbka w sobie nosi. – uśmiechnął się lekarz. Dopiero teraz, gdy tak siedziałam, zdałam sobie sprawę, że przytyłam, a mój brzuch urósł o dobre 5 centymetrów.
- O boże, jak mi się przytyło. – nerwowo zamrugałam, by ukryć to jak wielkie wrażenie to na mnie zrobiło. W między czasie zdążyłam spostrzec gromiące spojrzenie Zayn’a.
- Ile ważyła pani przed ciążą? – zapytał lekarz.
- Hm, na ostatnich badaniach wyszło mi 52 kilogramy.
- Wstań na chwilkę to jeszcze teraz cię szybko zważymy, bo potem zapomnimy. – zaśmiał się lekarz i wskazał mi dłonią dużą wagę.
Wstałam z fotela i podążyłam we wskazane miejsce. Cały czas czułam na sobie wzrok Zayn’a. Stanęłam na wadzę i spojrzałam w dół by zobaczyć cyferki na urządzeniu.
- O mój boże, aż 59 kg?! Nie wierzę.. Zaraz się popłaczę. – powiedziałam łamiącym się głosem.
- Cii, wszystko będzie okej, najważniejsze by było zdrowe. – powiedział Zayn, który nagle zmaterializował się koło mnie i mnie przytulił. Czułam jego dłonie na swoich nagich plecach, na moich dłoniach pojawiła się gęsia skórka.
- Zapraszam na badanie. – odezwał się lekarz, chrząkając z krzesła.
- Już, przepraszam. – szybkim krokiem usiadłam na fotelu i czekałam, aż lekarz posmaruje mój brzuch zimnym żelem. Zayn stanął po mojej prawej stronie i złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego, dziękując w duchu, że jest przy mnie.
- Hm. – usłyszałam zamyślony głos lekarza i spojrzałam na niego.
- Czy coś nie tak? – zaniepokojona zapytałam.
- Właśnie nie, jest wszystko w jak najlepszym porządku. Dziecko rozwija się tak jak należy i jeśli będzie się pan opiekował dziewczyną i swoim dzieckiem to urodzi się zdrowy bobas. – uśmiechnął się przyjaźnie lekarz.
- Panie doktorze, ale to nie jest jego dziecko. – powiedziałam spoglądając znów na Zayn’a u którego w oczach było można dostrzec iskierki szczęścia.
- A, to przepraszam. – powiedział lekarz.
- Nic się nie stało. Ten o to pan i tak będzie się opiekował naszą dwójką. – uśmiechnęłam się i ścisnęłam mocniej dłoń Zayn’a.
- Powodzenia. – powiedział lekarz i kazał mi się ubrać. Zrobiłam to co nakazał i usiadłam ponownie przy jego biurku. Lekarz opowiedział o przebiegu życia w ostatnich dniach mojego dziecka oraz umówił się ze mną na kolejne spotkanie. Wypada to dzień przed ślubem Liam’a i Danielle.
Wyszliśmy z Zayn’em przed budynek i staliśmy tak nie wiedząc co teraz mamy robić.
- Mogę? – zapytał się Zayn, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów.
- Jasne. Nie widzę w tym problemu. Ale chyba nie przy dziecku, skoro jesteś jego ‘tatusiem’. – zaśmiałam się.
- Cały czas o tym zapominam. – powiedział chłopak i podszedł do mnie. Złożył na moich ustach krótki pocałunek, a potem mnie mocno przytulił. Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w stronę samochodu.
- Mari? – nagle stanął w miejscu.
- Co jest? – zaniepokojona odwróciłam się do mulata.
- Idziemy coś zjeść zanim pojedziesz do Danielle i już nie będziemy się widzieć? – zapytał, patrząc mi w oczy.
- Jasne, na co masz ochotę? – zaśmiałam się.
- Ty wybieraj.
- Co powiesz na kurczaka? – uśmiechnęłam się do niego. Od zawsze wiedziałam, że chłopak kochał mięso, tym bardziej kurczaka.
- Czytasz mi w myślach! To chodź, jedziemy. – otworzył mi drzwi od samochodu i pozwolił wsiąść pierwszej. Po chwili sam usiadł na siedzeniu kierowcy i ruszyliśmy.
Z perspektywy Harry’ego.
- Stary, jedź do niej, pogadajcie i wróćcie do siebie! – wrzeszczał na mnie Louis.
- Nie rozumiesz, że ona jest w ciąży? – zapytałem się go.
- I właśnie dlatego masz do niej jechać! - powiedział wkurzony.
- Niby czemu? – zapytałem. Nie rozumiałem ani jednego słowa o czym on do mnie mówił.
- Jesteś tak głupi czy tylko udajesz? – zapytał, siadając na kanapie w moim pokoju hotelowym.
- Widocznie jestem. – westchnąłem.
- To jest twoje dziecko! Ty zrobiłeś jej to dziecko i to jest teraz na twoich barkach, by to dziecko miało jak najlepiej w życiu.
- Spójrz na mnie! Jestem zasranym osiemnastolatkiem, który chce jeszcze pożyć, a nie niańczyć jakieś dziecko.
- Jakieś dziecko?! Weź kurwa dorośnij! TO JEST TWOJE DZIECKO! Nie wiesz kurwa co to gumki?! Jeszcze tego mam cię uczyć? Chłopie! Właśnie dlatego, że masz osiemnaście lat powinieneś zachowywać się jak na osiemnastolatka przystało, a nie jak jakaś hot 13, która by chodziła na imprezy, całowała się z kim popadnie i piła! Dorośnij w końcu i zrozum, że jak dalej pójdzie to nie stracisz tylko tego dziecka, ale też i swoją największą miłość! – wrzasnął na mnie i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.
Podszedłem do barku i wyciągnąłem butelkę whisky, by po chwili trzasnąć nią o ścianę. Louis sprawił, że zacząłem się zastanawiać nad wszystkim. Nie wiedziałem teraz co mam zrobić. Sprawił, że to dziecko nagle stało się nie tylko ‘tym dzieckiem’, ale ‘moim dzieckiem’. Poczułem, że to wszystko moja wina, że Mari nosi w sobie nasze wspólne dziecko, które przez moją głupotę powstało. Teraz ona cierpi, bo jest sama z tym wszystkim. Zostawiłem ją samą. Zostawiłem ich samych.
Położyłem się na łóżku i chwyciłem laptopa. Odpaliłem go i włączyłem twitter’a. Jedyny tweet, jaki przykuł moją uwagę, był tweet Niall’a. „@NiallOfficial @zaynmalik & @MariCLarousse wspólne dzielenie łóżka hahahahaha”.
- Co kurwa!?- przyglądałem się uważnie tweet’owi. Gdy trochę ochłonąłem postanowiłam odpisać i zrobić follow kilku osobom. Gdy zacząłem odpisywać na tweety, ludzie zaczęli wysyłać do mnie dziwne linki. Na początku ignorowałem je, aż w końcu postanowiłem otworzyć pierwszy link. Co ujrzałem? Ujrzałem swojego przyjaciela, który tulił do siebie moją dziewczynę. Okej, nieraz się przytulali. Rozumiem. Wkrótce pojawił się inny link. Kliknąłem z ciekawość. Pożałowałem. Na zdjęciu Zayn całował Mari w usta! Do moich oczu napłynęły łzy, laptop spadł z moich kolan. A ja gapiłem się przed siebie jak sroka w gnat. W mojej głowie kłębiło się tysiąc myśli na sekundę. Wyłączyłem laptopa i podszedłem do barku. Wyciągnąłem z niego 0.5 i do tego cole.
- Kiedyś będę musiał z nią pogadać, ale jeszcze nie na to pora. – powiedziałem do siebie, robiąc drinka.
- Szybko się pociesza i to jeszcze z Zayn’em. Jak on mógł, jak ona mogła! – wydałem się na całe gardło, następnie wypiłem wszystko do dna.
___________________________________________________________
I jest już ten 38...trochę nudny...z resztą jak zawsze kiedy ja piszę albo coś w tym stylu...
W skrócie.... pojechałam na ten pre-casting do X Factor teraz czekam do 12 czy zadzwonią czy nie... Jeśli zadzwonią to jadę na casting, jeśli nie to nie... Ale będę próbować dalej :) W końcu trzeba ruszyć dupę i zacząć coś robić ze swoim życiem...ja właśnie spełniam swoje marzenie :) KOCHAM WAS <33 ~Camille
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
oj super! i ciesze się z tobą tym castingiem xx Powodzenia <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D Powodzenia z x-factorem :))
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i wcale nie jest nudny.Z Clauds dopełniałyście się przez co rozdziały były wiesz takie ciekawe.Z resztą teraz też są,ale Brakuje im czegoś.A mianowicie Clauds. Trzymam za ciebie kciuki.Masz talent i dobrze że go nie marnujesz. ;D
OdpowiedzUsuńNo tak, brakuje bardzo Clauds... Niestety nie umiem pisać tak jak ona... we dwie dopełniałyśmy się :) xx ~Camille
Usuńjaki nudny? co ty pierdolisz? cieszę się, że poszłaś do x factor, będę miała na kogo głosować, a jak coś idę z tobą. ;) Harry, dupku jeden, nie bądź zazdrosny! czasami się zastanawiam jaka ja jestem głupia i gadam do postaci z bloga. ale za to jakiego! zacnego, kurde. :3 zajebiście, magicznie: jak zawsze! u mnie nowy rozdział. :) WASZA roksana <3
OdpowiedzUsuńROOOOOOOOOOOOXXXXXXXXXXXIIIIIIIIIIIIIII <3333333 ~Camille
Usuńcudowny <3 /c
OdpowiedzUsuńO proszę, kto się pojawił <33 Noo sprawdzaj mnie jak mi idzie i pisz swoje uwagi <33 Lots of love ~Camille
UsuńPodoba mi się:) Dobrze Ci idzie z pisaniem rozdziałów:) w końcu zaczęło dziać się coś z Harrym :DD Powodzenia na castingu! :*
OdpowiedzUsuńnowy nagłówek ekstra , rozdział jeszcze lepszy .
OdpowiedzUsuńczekam na nast parta .
claudia ;D
Super rozdział i wcale nie jest nudny , a także bardzo fajny nowy wystrój strony /An
OdpowiedzUsuńCo ty pierdzielisz dziewczyno. piszesz wspaniałe rozdziały!!!!! Już nie mogę się doczekać następnego. Mam nadzieje, że Harry w końcu zrozumie jakim jest dupkiem. Kocham <3
OdpowiedzUsuńPS. To, że Clauds odeszła, to tylko jej strata. Jesteś WSPANIAŁA :*
Życzę powodzenia w X-FACTOR. <3333
Przepraszam, że nie zawsze wstawiam komentarze, ale czytam tego bloga bez przerwy.
heeej ! nie wiem czy dalej czytasz mojego bloga, bo wiem, że czytałaś, ale zapraszam na nowy rozdział na another-world-with-you.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuń