Z perspektywy Mari.
Gdy wraz z Anne wracałyśmy do domu ze szpitala, nie
odezwałam się ani słowem do niej. Po prostu gapiłam się prosto przed siebie. Gapiłam
się jak sroka w gnat, myśląc jak to dalej będzie. Jak to wszystko się potoczy.
Czy Harry zaakceptuje to, że zostanie ojcem w tak młodym wieku? Nie miałam
ochoty na razie mu mówić, że wyszło jak wyszło i oboje zostaniemy rodzicami.
Musiałam sama się pogodzić z tą myślą. Sama wszystko sobie poukładać.
Dojechaliśmy do domu. Na podjeździe stał jego samochód. Bicie mojego serca
znacznie przyśpieszyło.
- O Harry wrócił. – powiedziała Anne, chwytając mnie za
rękę. Spojrzałam na nią, delikatnie się uśmiechając. – Zrobimy tak.. Powiem, że
obydwie wybrałyśmy się na zakupy, ale nic ciekawego nie znalazłyśmy i
wróciliśmy bez niczego. – przytaknęłam tylko głową i wysiadłam z auta.
Wstąpiłam na ganek i chwyciłam za klamkę. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka.
Ściągnęłam pośpiesznie swoje buty i płaszcz. Poczekałam na Anne, która musiała
tylko powiesić swoją kurtkę. Przytuliłam się do niej.
- Dziękuję Anne. – szepnęłam jej cicho do ucha.
- Chodź zjemy coś. – powiedziała, ciągnąc mnie za sobą do
kuchni.
- No nareszcie jesteście. Jak długo można na was czekać!?
Zgłodniałem. – powiedział Harry, podnosząc swoje 4 litery z kanapy i wchodząc
do kuchni.
- Synek, a bozia rączek nie dała? Mogłeś sobie sam nałożyć.
– odgryzła się Anne.
- To ja zrobię herbaty. – powiedziałam i podeszłam do
czajnika. Wstawiłam wodę, zaczęłam wyjmować 3 filiżanki z szafki, kiedy mój
chłopak zaczął mi w tym przeszkadzać. Przytulił się do moich pleców i zaczął
delikatnie całować mnie w kark. Jego dość spore ręce zaczęły błądzić po moim…
po moim brzuchu.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się za tobą tęskniłem. –
powiedział delikatnie zachrypniętym głosem.
- Ja za tobą też. – odwróciłam się w jego stronę i
spojrzałam w jego zielone oczy, które były przepełnione tęsknotą, jak i
pożądaniem.
- Do stołu, bo jedzenie wystygnie! – przerwała Anne.
- Już, tylko zaleję herbatę. Harry siadaj. – powiedziałam,
zalewając filiżanki wrzącą wodą. Harry chwycił jedna z filiżanek i usiadł do
stołu. Starałam się robić dobrą minę do złej gry. I ze sztucznym uśmiechem
powędrowałam ku stołowi.
– Proszę bardzo Anne. – położyłam obok niej filiżankę.
- Dziękuję. Smacznego. – powiedziała kobieta. Jak zwykle
chwyciliśmy widelce i zaczęliśmy jeść. Harry najwidoczniej był głodny bo zjadł
chyba ze trzy dokładki. Ja ledwo co wcisnęłam jedną porcję. Odstawiłam swój
talerz do zlewu, chwyciłam za herbatę i udałam się do pokoju. Wskoczyłam pod
kołdrę. Po chwili, coś, a raczej ktoś odchylił kawałek kołdry i wgramolił się
pod nią. Jego ręce spoczywały teraz na mojej talii, zaś jego twarz przytulona
była do moich pleców. Odwróciłam się w jego stronę, gładząc go po policzku.
- Harry…- zaczęłam niepewnie.
- Tak słońce..- odpowiedział.
- Wiem, że dopiero przyjechałeś, ale..- urwałam w połowie.
- Ale co? – dodał.
- Ale chcę wracać do domu. – powiedziałam i ni stąd ni zowąd poczułam słonawy smak na swoich ustach. Pośpiesznie wytarłam łzę, tak, żeby
Harry jej nie widział.
- Dobrze, rano wyjedziemy. – powiedział i pocałował mnie
namiętnie w usta. Wsunął swoje zimne ręce pod moją koszulkę i z obłąkaniem
szukał moich piersi. Nie pozostawałam mu dłużna i wsunęłam mu swoje ręce pod
koszulkę. Ściągnęłam z niego koszulkę, po chwili usłyszałam jak moja koszulka
zaczęła się rozrywać. Spojrzałam na niego znaczącym wzrokiem.
- Ty pozbawiłaś mnie moich ulubionych białych conversów, ja
pozbawię cię twojej ulubionej bluzki.- powiedział z łobuzerskim uśmiechem, po
czym rozerwał ją do końca i zaczął mnie ponownie całować.
Następnego dnia, już o godzinie 7 byłam na nogach. Wyszłam
po cichu z pokoju, kierując się prosto do kuchni. Nigdzie nie widziałam Anne,
stwierdziłam, że pewnie jeszcze śpi. Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej
kolejno: sok pomarańczowy, marchewki, masło i serek ziarnisty, no i jakże bym
mogła zapomnieć o swoim ulubionym serze pleśniowym. Wyjęłam wszystko na blat
kuchennym wszystko starannie krojąc. Wyjęłam talerzyk z górnej półki i
przysiadłam do stołu. Zjadłam dosłownie wszystko. Następnie szklankę świeżego
soku wypiłam do dna. Cichutko wszystko posprzątałam i wmaszerowałam do pokoju.
Harry nadal spał. Spod łóżka wyjęłam torbę i zaczęłam do niej pakować swoje
rzeczy. Po pakowaniu jednej torby, zabrałam się za pakowanie torby swojego
chłopaka. Wepchnęłam co się dało, przyszykowałam mu tylko ciuchy na dzisiaj i
sobie także. Następnie zniknęłam z łazience. Odkręciłam prysznic. Stanęłam
jeszcze chwilę przed lustrem i spojrzałam na swój brzuch. To właśnie tam
zaczęło się nowe życie. Delikatnie dotknęłam go swoją prawą ręką, uśmiechając
się mimowolnie. Weszłam pod gorący prysznic, który delikatnie ogrzewał moje
ciało. Zamknęłam oczy myśląc jak to dalej rozegrać. Kolejne łzy spłynęły po
moim policzku, mieszając się z kroplami wody.
- Mari, wyłaź już z tej łazienki..- gdy zza drzwi dobiegł
mnie głos Styles’a, nagle oprzytomniałam.
- Boże człowieku, to wejdź.. – krzyknęłam. Harry wręcz
dosłownie wpadł do tej łazienki. Zakręciłam wodę.
- Podasz mi ten ręcznik co wisi na grzejniku? – zapytałam
bez emocji. Najwidoczniej moje polecenie dosyć szybko do niego dotarło. Podał
mi ręcznik, szybko się nim opatuliłam i podeszłam do umywalki. Pośpiesznie na
twarz nałożyłam puder, róż i wytuszowałam rzęsy. W miedzy czasie Harry wskoczył
pod prysznic. Nie do końca zdążyłam wysuszyć swoje włosy. Założyłam na głowę
czapkę. Na WC leżały już moje czarne rurki, białe skarpetki i luźny kremowy
sweter i oczywiście moja ulubiona czarna bielizna. Szybko przyodziałam w to
swoje ciałko, oczywiście ledwo co dopięłam się w spodnie, czyżby zaczynał się
wzrost wagi? Harry, akurat wyszedł spod prysznica.
- A myślałam, że to ja tak długo tylko pod prysznicem
siedzę… - spojrzałam na niego.
- W tej czapce wyglądasz jak plemnik. – podszedł bliżej mnie
i zaczął bawić się moimi włosami, które skręciły się na końcach. Po czym
delikatnie ucałował moje czoło.
- Idź ty, bo jak cię trzasnę…- powiedziałam wychodząc z
łazienki.
- Mari, przyniesiesz mi ciuchy? – spojrzał na mnie,
uśmiechając się słodko.
- A sam sobie nie możesz przynieść? Równie dobrze mogłeś
wziąć je wcześniej. – rzuciłam w jego stronę wytykając przy tym język. Podbiegł
do mnie i złapał mnie w pasie. Rzucił mnie na łóżko i zaczął łaskotać.
- Styles przestań! – zaczęłam wierzgać nogami. – Styles!
Cholero! Jeśli stracisz swoje narządy rozrodcze, przez to, że cię kopnęłam to
pamiętaj… To jest tylko i wyłącznie twoja wina! – zaśmiałam się. A z niego
spadł tylko ręcznik. Wtedy do naszego pokoju weszła jego mama. I to kolejna
sytuacja, w której chciałabym zapaść się po prostu pod ziemie.
- Synek, przyodziej na siebie gacie a nie paradujesz bez
nich. – powiedziała Anne w jego stronę. Harry posłusznie chwycił swoje ciuchy i
ręcznik i udał się do łazienki. Anne posłała mi ciepły uśmiech i przysiadła na
łóżku.
- Już jedziecie? – zapytała z żalem w oczach.
- Jedziemy, ale mam nadzieję, że wrócę tutaj. – powiedziałam
i przytuliłam się do niej.
- Ja też mam nadzieję, że Harry jeszcze z tobą tu wróci. –
powiedziała całując moje czoło. Wstała z łóżka i wyszła z pokoju. Podbiegłam do
drzwi od łazienki.
- Harry, gdzie położyłeś klucze od samochodu? Zniosę torby.
– rzuciłam.
- Na komodzie przy lustrze… Tam gdzie są zdjęcia.. Widzisz?
- Tak.. Mam. – powiedziałam chwytając za klucze. Wzięłam ze sobą jedną torbę i zaczynałam swoją przygodę ze schodami. Tylko się nie wywróć! Tylko się nie wywróć. Powtarzałam sobie w myślach jak jakiś przedszkolak wyliczankę. Schodzenie z walizką okazało się sukcesem. Delikatnie jak piórko wylądowała w holu. Ściągnęłam swoje ciepłe kapcie i przyodziałam szybko swoje czarne oficerki. Otworzyłam samochód. Do bagażnika wpakowałam torbę i szłam po następną, kiedy na ganku ukazała mi się postać mojego chłopaka i jego mamy. Podeszłam do nich.
- Tak.. Mam. – powiedziałam chwytając za klucze. Wzięłam ze sobą jedną torbę i zaczynałam swoją przygodę ze schodami. Tylko się nie wywróć! Tylko się nie wywróć. Powtarzałam sobie w myślach jak jakiś przedszkolak wyliczankę. Schodzenie z walizką okazało się sukcesem. Delikatnie jak piórko wylądowała w holu. Ściągnęłam swoje ciepłe kapcie i przyodziałam szybko swoje czarne oficerki. Otworzyłam samochód. Do bagażnika wpakowałam torbę i szłam po następną, kiedy na ganku ukazała mi się postać mojego chłopaka i jego mamy. Podeszłam do nich.
- Harry, daj zapakuję ją. – powiedziałam chwytając jego
torbę.
- Ja ją wsadzę, spokojnie. – otoczył mnie ramieniem i
pocałował.
- Jedźcie powoli. Uważajcie na drogę. I nie jedźcie szybko!
– pogroziła palcem Anne. – Dbaj o nią dziecko! Pamiętaj, że jest twoim
największym skarbem teraz! – przytuliła syna i dała mu buziaka.
- Tak, mamo wiem o tym. – odwzajemnił jej pocałunek.
- Uważaj na siebie Mari. Czekam na waszą kolejną wizytę. –
powiedziała, przytulając mnie do siebie.
Wsiedliśmy w końcu do auta. Anne z ganku krzyknęła, że nas
kocha. Pomachaliśmy jej z uśmiechem i wyjechaliśmy z podjazdu. W radiu jak
zwykle rozbrzmiewała piosenka PSY- Gangnam Style. Jechaliśmy już z dobre trzy godziny.
Harry wypytywał co robiłam z jego mamą i czego się dowiedziałam.
- A jak było u Alan’a? – spojrzałam na niego.
- Jak to u Alan’a, dużo śmiechu i zabawy. Pytał o
dziewczyny, o trasę, o imprezy i ogółem o rodzinę. - spojrzał na mnie.
- A Zayn jak się czuje? – zapytałam z troską w głosie.
- Zayn, czuje się świetnie i nawet prawko zrobił. –
powiedział z kpiną.
- Hahahahaha, no tak Zayn zawsze był inny. Najpierw kupił
samochód, a potem dopiero zrobił prawko. Też tak można. – zaśmiałam się. W
pewnym momencie zadzwonił telefon. Harry i ja mamy podobne dzwonki, więc ja
zaczęłam szukać swojego, a on swojego co chwilę spoglądając na drogę. W końcu
znalazłam swój.
- Spokojnie kochanie, to mój. – odpowiedział posyłając mi
jeden ze swoich uśmiechów.
- Daj znajdę twój. – powiedziałam i zaczęłam szperać po
kieszeni. Wyciągnęłam go i spojrzałam na wyświetlacz. – Niall dzwoni…- dodałam,
podając mu telefon. Chwycił go z mojej ręki i odebrał.
- Halo? – powiedział..
- Stary gratulacje! – Harry ma tak głośny głośnik, że
słychać wszystko co mówi druga osoba.
- Czego ty mi gratulujesz? – zapytał zaskoczony. Modliłam
się w duchu, żeby nie powiedział słowo ‘’ojciec’’ teraz to było jedyne czego
pragnęłam.
- No jak to czego? Stary zostaniesz ojcem! – gdy usłyszałam
to co powiedział Niall miałam wielką ochotę go zabić.. albo samej wyskoczyć z
auta.
- Wróć, czekaj.. Że niby ja zostanę ojcem? – dociekał
zielonooki.
- No kurwa przecież ja nim nie zostanę. – odpowiedział
blondyn z kpiną.
- Ale jak to? – rzucił w stronę słuchawki.
- No chyba wiesz jak się robi dzieci.. Nie muszę ci tego
tłumaczyć. – w głosie Niall’a było można dostrzec chwilę szczęścia jak i
zakłopotania. Harry nic nie odpowiedział, pozwolił Niall’owi dokończyć. – Mari
ci nie mówiła, że jest w szóstym tygodniu ciąży?
- Cooo?! – Harry zahamował auto tak gwałtownie, że gdybym
nie była przypięta pasami to najprościej w życiu wyleciała bym przez okno, na
asfalt… Inni kierowcy zaczęli na nas trąbić. Do moich oczu zaczęły napływać
łzy. Odłożył swój telefon. Teraz to on spoglądał na mnie, a ja na niego. Jego
oczy były przepełnione zakłopotaniem. Moje zaś łzami, ledwo co przełykałam
ślinę. Styles, położył obie dłonie na kierownicy. Nie mówił nic. Ja zaś nie
miałam odwagi się odezwać. Po krępującej nas ciszy głos zabrał mój chłopak.
- Kiedy zamierzałaś mi to powiedzieć? – patrzył cały czas
przed siebie. Bałam się odezwać, wiem, że źle zrobiłam nie mówiąc mu o tym. –
Moja mama wie? – spojrzał na mnie. Nie miałam wystarczającej odwagi by spojrzeć mu w oczy. Pokiwałam tylko
przecząco głową. Słyszałam tylko jak drzwi od strony kierowcy zamykają się z
hukiem. Odpięłam swoje pasy i pobiegłam za nim. No świetnie w dodatku jakby
tego było mało, zaczęło padać.
- Harry! – zaczęłam krzyczeć przez łzy. Nie reagował. –
Harry do cholery! – krzyknęłam bardziej stanowczo. Wpadłam na niego, kiedy w
końcu raczył się odwrócić w moją stronę. Spoglądaliśmy sobie teraz w oczy. Jego
jak i moje były wypełnione łzami. Przełknęłam ślinę i przetarłam oczy. Wzięłam
głęboki oddech, chciałam coś powiedzieć, ale nie zdążyłam. Przerwał mi.
- Czemu mi nie powiedziałaś do cholery jasnej?! Ile
zamierzałaś to ukrywać?- wydarł się na mnie. Nie odpowiedziałam nic, tylko
cofnęłam się do tyłu, przy okazji opierając się o samochód. Harry podszedł
bliżej i nachylił się nade mną.
- Zawsze się zabezpieczaliśmy! Więc jak to możliwe, że
jesteś w ciąży?! – krzyknął, a łzy pociekły mu po policzku.
- Sądzisz, że z kimś się puściłam?! Otóż kochany wiedz, że
się mylisz, te trzy tygodnie temu byliśmy na Malediwach! Nasza wyspa, jacht, my
razem, tylko we dwoje. Złączeni w jedność. Wtedy to się stało! – mój chłopak
ewidentnie chciał coś powiedzieć, ale najprościej w życiu mu przerwałam. - Jeśli chcesz, usunę ciąże.. Nie ma problemu,
zrobię wszystko, żeby tylko nie zaszkodzić twojej karierze i karierze chłopców.
Skoro twoja kariera jest dla ciebie ważniejsza niż ja z dzieckiem. – mówiłam
zanosząc się płaczem. Otworzyłam bagażnik i wyjęłam swoją torbę. – Tylko wiedz,
a raczej uświadom sobie, że dziecku między 3 a 7 tygodniem życia bije już serce!
– krzyknęłam w jego stronę i zaczęłam odchodzić. Harry nawet za mną nie
pobiegł. Usłyszałam tylko odgłos odjeżdżającego samochodu. To wszystko. Szłam
przed siebie, szukając wzrokiem jakiejś stacji paliw, na której mogłabym.. w
sumie to nie wiem co mogła bym. Co jakiś czas zatrzymywało się jakieś auto i
pytało się czy mnie nie podwieźć, albo ‘’ co taka ładna panienka, robi sama’’
obrzydlistwo. Stare dziadostwa. Po pół godzinnej wędrówce dotarłam do jakiegoś
zajazdu o nazwie ‘’Rose’’. Weszłam do środka. W recepcji poprosiłam o pierwszy
lepszy, wolny pokój.
- 69 jest wolny. – powiedziała przeciętnej urody
recepcjonistka.
- Poproszę. – powiedziałam i wzięłam od niej klucz.
Chwyciłam swoją torbę i poszłam do pokoju. Ściągnęłam z siebie przemoczone
ciuchy i swoje ulubione oficerki. Torbę rzuciłam na łóżko, wygrzebałam z niej
czystą bieliznę i czyste ciuchy. Stanęłam w tym momencie przed lustrem.
Patrzyłam się na swój brzuch.
- Najwidoczniej tatuś postanowił nas zostawić. –
powiedziałam w kierunku brzucha. – Poradzimy sobie sami. – kontynuowałam swój
monolog. Po czym ulotniłam się w łazience. W mgnieniu oka przebrałam się w kremowe
rurki i luźny czarny sweter z napisem „MINE”. Rzaz jeszcze spojrzałam na swój
brzuch i wyszłam z łazienki. Usiadłam na łóżku i chwyciłam za telefon.
Wystukałam numer Zayn’a. Mulat od razu odebrał telefon.
- Halo..- usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
- Zayn, przyjedziesz po mnie? – do oczu znów napłynęły mi
łzy. A głos stał się jeszcze bardziej załamany niż był.
- Mała, co się stało?! To ty nie jesteś z Harry’m w drodze
do Londynu? – zaczął wypytywać pośpiesznie.
- Nie, nie jestem. I proszę oszczędź mi wywiadu. –
powiedziałam przez zęby.
- Dobra, powiedz mi gdzie jesteś. Właśnie wsiadam do
samochodu. – rzucił mulat.
- Jak był jechał do Holmes Chapel. Jedziesz Mooreland Street
i po lewej stronie masz zajazd „Rose”. Pokój 69. Czekam. – powiedziałam i się
rozłączyłam. Opadłam bezwładnie na łóżko i coraz bardziej zanosiłam się
płaczem. Nie mogłam uwierzyć, że zostałam z tym wszystkim sama.. Praktycznie. W
teorii miałam Zayn’a, Danielle, Liam’a, Eleanor i Louis’a. Niall’a to ja chyba
za jaja powieszę. Telefon dzwonił z kilkanaście, bądź kilkaset razy. Tylko na
wyświetlaczu pojawiała się nazwa „Kaczuszka xx”. Chciałam, żeby ten koszmar się
jak najszybciej skończył. W ten rozległo się głośne pukanie do drzwi.
Wiedziałam już, że to Zayn.
- Wejdź. – mój głos nadal się łamał. Zayn stanął naprzeciw
łóżka i patrzył na mnie przez chwile. Następnie znalazł się już obok mnie,
przykucnął obok mojej głowy i delikatnie gładził moje włosy.
- Hej mała.. Chodź jedziemy do domu. – przetarł moje łzy,
które mimowolnie spływały po moim policzku. Podniósł mnie, chwycił też torbę i
wyszliśmy z pokoju.
- Czekaj muszę zapłacić. – oderwałam się od jego ramienia.
Zayn chwycił mnie za nadgarstek.
- Kochana, wszystko jest już uregulowane. – powiedział z
troską w głosie. Wyszliśmy. Nadal padało. Wsiadłam do samochodu. Zayn pakował
jeszcze torbę i siedział już obok mnie.
- Powiesz mi co się stało? – spojrzał na mnie.
- Harry mnie zostawił. – powiedziałam z trudem dławiąc w
sobie płacz.
- Czemu to zrobił? – dociekał jeszcze bardziej.
- Zayn jestem w ciąży, najwidoczniej bardziej go to
przerosło niż mnie. – krzyknęłam.
- W c-c-cc-ciąży?! – zająknął się. – Że niby tam w brzuchu,
w twoim brzuchu jest człowiek..- wskazał palcem na mój brzuch.
- Nie gamoniu, mam ciąże pozamaciczną w kolanie. – zakpiłam.
Ten tylko się roześmiał i mnie przytulił całując delikatnie w czoło. – Jedź
już. – poganiałam go
- Będę wujkiem, ja nie mogę… Będę wujkiem. Chłopiec czy
dziewczynka? – zapytał.
- Zayn, jestem dopiero w szóstym tygodniu. Nie znam jeszcze
płci. - przez następne pół godziny Zayn pogłośnił radio i razem zaczęliśmy
śpiewać. Śmialiśmy się i śpiewaliśmy… O dziwo ja śpiewałam..
- Nie wiedziałem, że potrafisz śpiewać. – spojrzał na mnie
ukradkiem.
- Ostatni raz śpiewałam jakieś 3 czy 4 lata temu. – Zayn wie
jak poprawić humor.
- Nawet ci to wychodzi, zajebiście wychodzi. – powiedział
uśmiechając się.
- Dzięki. – nagle po całym samochodzie rozbrzmiał dźwięk
mojego telefonu. Zayn chwycił moją torbę i położył mi ją na kolanach.
Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Kierunkowy z Polski. Elli!
- Tak słucham? – zapytałam opanowanym tonem.
- Hej M.- usłyszałam jej głos.
- Hej. – powiedziałam.
- Słuchaj to co ci teraz powiem. Ze mną jest wszystko
dobrze, nie martw się. Żyję, ale nie wrócę do Londynu. – tu wzięła głębszy
oddech i mówiła dalej. – Nie dzwoń, nie pisz bo i tak to nic nie da. Nic tym
nie wskórasz, ale możesz jedynie pogorszyć sytuację. Pozdrów tylko wszystkich
ode mnie. – chciałam coś powiedzieć, ale przyjaciółka zakończyła rozmowę.
Odstawiłam telefon od ucha i przez kilka minut gapiłam się w wyświetlacz.
- Mari.. – szturchnął mnie Zayn. Ocknęłam się dopiero wtedy
kiedy mulat wypowiedział moje imię trzeci raz.
- Tak? – spojrzałam na niego.
- Jesteśmy w domu. – uśmiechnął się słodko i wysiadł.
Odpięłam pasy i poszłam w jego ślady. Brązowooki już otwierał drzwi i zapalał
światło. Weszłam do środka, zdjęłam swój płaszcz i oficerki. Torbę rzuciłam na
kanapę w salonie i poszłam do kuchni. Zayn zniknął z pola mojego widzenia.
- Zayn robię kakao, chcesz? – krzyknęłam najgłośniej jak
mogłam. Ten zaś w mgnieniu oka pojawił się przy mnie.
- Szykowałem ci pokój, i tak chcę kakao. Nie piłem go od
kiedy wyjechaliście.
- Dziękuję, ale sama bym sobie poradziła. Wiem gdzie
wszystko jest. – puściłam mu oczko.
- Nie możesz się przemęczać. Ja cię będę pilnować! –
powiedział i się do mnie przytulił.
- Zayn to dopiero 6 tydzień a nie 6 miesiąc! – zaśmiałam się
i zalałam kakao ciepłym mlekiem. Chwyciłam dwa kubki. – Chodź, oglądniemy coś.-
Zayn włączył telewizor i usiadł na kanapie. Zajęłam miejsce obok niego i
podałam mu kubek kakao.
– A głodny nie
jesteś, chudzielcu? – dźgnęłam go w żebra.
- Nie, nie jestem. Ale ty pewnie tak. Więc czekaj tu na mnie
przyniosę coś do jedzenia. – wstał i zniknął w kuchni. Przełączałam kolejne
kanały, aż w końcu na którymś znalazłam świetny film pt. „Egzorcyzmy”.
- Zayn będziemy oglądać horror, okej? – powiedziałam i
odwróciłam się w jego stronę.
- Okej. – powiedział i usiadł obok mnie z miską popcornu,
tostami, truskawkami z bitą śmietaną i marchewkami pokrojonymi w talarki.
- Mniam. – Chwyciłam za marchewkę. Oglądaliśmy film.. niby
horror ale ja ze śmiechu nie wyrabiałam. Dokończyliśmy nasze napoje i
oglądaliśmy dalej. Zayn rozśmieszał mnie, a ja jego. Cieszyłam się, że robi
wszystko, abym nie zaliczyła tego dnia do najgorszych w swoim życiu. W połowie
filmu zaczęło mi się już trochę ziewać. Moje powieki stawały się co raz
cięższe. Zayn otoczył mnie ramieniem.
- Połóż się na kolanach, albo oprzyj się na moim ramieniu. –
spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się. Oparłam swoja głowę o jego ramię. A od
niego dostałam kolejnego buziaka w czoło. Uśmiechnęłam się mimowolnie i
przymknęłam swoje oczy. Ten dzień był naprawdę wyczerpujący. Czułam przez
chwilę jak Zayn opatula mnie kocem, żebym nie zmarzła, a następnie odpłynęłam w
krainę morfeusza.
Obudziłam się z
krzykiem, zdyszana i mokra. Nie leżałam na kanapie, lecz w łóżku. Zaczęłam się
rozglądać po pokoju. W ten do niego z hukiem wpadł Zayn.
- Mari, co się stało? Usłyszałem krzyki.. – mówił szybko, na
jednym oddechu.
- Zły sen. Po prostu… - powiedziałam i otarłam łzy.
- Potrzebujesz czegoś? – zapytał.
- Nie wszystko mam. Dziękuję. Możesz iść do siebie. – powiedziałam,
delikatnie i nieśmiało się uśmiechając.
- Nie pójdę, zostanę z Tobą. – zaczął podchodzić do łóżka. –
Posuń się ciężarna kobieto. – zaśmiał się. Posunęłam się na drugi brzeg łóżka.
- Ale nie aż tak daleko. – roześmiał się jeszcze bardziej
niż miało to miejsce chwilę temu.
- Zayn… - zaczęłam.
- Mari, chcę abyś była bezpieczna. Więc chodź tu do mnie. –
rozłożył swoje ramiona. – No chodź, chodź. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Wiem,
że ty kochasz Styles’a, a ja kocham…- i tu urwał. Chwilę się wahałam, ale w
końcu wtuliłam się w jego ramiona. Spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Nie pozwolę, aby coś złego ci się stało, obiecuję. –
pocałował mnie w głowę i obydwoje po krótkim czasie znów odpłynęliśmy.
Gdy rano się obudziłam, Zayn’a nie było w łóżku. Jak to
dziwnie zabrzmiało w mojej głowie. Wstałam, poszłam do łazienki i przyodziałam
na siebie biały, mięciutki szlafrok. Zeszłam na dół do kuchni i ujrzałam małą
zgiętą karteczkę. Odwinęłam ją i uśmiechnęłam się. Na karteczce widniał napis
„Jestem w studio z chłopakami. Śniadanie masz, a raczej macie w mikrofali. Będę
o 5pm. Xoxo Zayn.” Karteczkę wcisnęłam od kieszeni szlafroka i podeszłam do
mikrofali.
- Naleśniki! Zayn jesteś wspaniały. – powiedziałam do samej
siebie. Chwyciłam za talerz i widelec. Z lodówki wyciągnęłam jeszcze sok
pomarańczowy i nalałam go do szklanki. Po śniadaniu umyłam wszystkie talerze,
które nazbierały się od wczoraj. Włączyłam pranie, pościeliłam łóżka,
poprasowałam co nieco i zabrałam się za robienie obiadu. Jeszcze raz otworzyłam
lodówkę i własnym oczom nie mogłam uwierzyć.
- Mari, musisz jechać na zakupy. – powiedziałam do siebie.
Zayn pewnie pojechał samochodem, więc pozostaje mi zadzwonić po Dan i Eleanor.
Wbiegłam do pokoju, chwyciłam za telefon. Trzy nieodebrane wiadomości i sześć
połączeń. Weszłam najpierw w wiadomości… Wszystkie trzy były od mulata. Pisał,
że mam jechać na zakupy bo nie ma nic w lodówce, ale ma ktoś mi pomóc, bo
inaczej mnie zabije. Że mam się oszczędzać i takie tam pierdzielenie o
Szopenie. A połączenia były 3 od Niall’a i 3 od operatora mojej sieci.
Wystukałam szybko numer Danielle.
- Hej kochanie. – usłyszałam głos Dani.
- Hej, hej. Mam pytanie. – zaczęłam z grubej rury.
- Słucham cię.
- Potrzebuję pomocy przy zakupach. Podrzuciła byś mnie do
marketu? Niestety Zayn nie zostawił mi swojego samochodu. – oznajmiłam radosnym
tonem.
- Pewnie, ubieraj się szybko. Razem z Eleanor będziemy za 15
minut.
- Dzięki. Kocham was. – odpowiedziałam i się rozłączyłam.
Weszłam do pokoju i wygrzebałam z szafy brązowe rurki, ciepły kremowy sweter,
białą bokserkę i brązowe oficerki. Ubrałam się w mgnieniu oka. Przypudrowałam
twarz, nałożyłam róż i wytuszowałam swoje długie rzęsy. Usta zaś przyodział
bezbarwny błyszczyk o smaku i zapachu mięty. Zeszłam na dół i przez okno
zobaczyłam samochód Danielle. Zamknęłam drzwi na klucz i wyszłam. Otworzyłam
drzwi i wskoczyłam do środka.
- Hej dziewczyny.- dałam każdej po buziaku.
- Cześć kochanie. – powiedziały równocześnie.
- Myślałam, że chcesz już jechać po rzeczy dla dziecka. –
zaśmiała się Danielle.
- Nie, jeszcze nie na to pora. Dopiero 6 tydzień. Zayn ma
pusto w lodówce, a chcę zrobić dzisiaj obiad. – odpowiedziałam pośpiesznie
zapinając pasy.
- 15 minut i jesteśmy na miejscu. – powiedziała Eleanor. Tak
jak powiedziała Eleanor „15 minut i jesteśmy na miejscu.” Dosłownie…Wszystkie
trzy weszłyśmy do sklepu.
- Czekajcie wezmę wózek. – oznajmiłam.
- Chyba sobie kpiny urządzasz. Nie będziesz tego pchać. –
powiedziała Dan i chwyciła wózek. Chciałam coś powiedzieć, ale kazała mi nie
marudzić. Chodziliśmy między regałami. Wzięliśmy już owoce i warzywa, kurczaka,
makaron, jajka, mleko, chleb, masło, lody mango i czekoladowe, mąkę, cukier,
kawę, herbatę, kakao… i wiele, wiele innych potrzebnych rzeczy. Po godzinie
wyszliśmy ze sklepu. Zapakowałyśmy zakupy do auta i wsiadłyśmy do samochodu. W
ciszy dotarłyśmy też do domu. Otworzyłam drzwi, a dziewczyny wnosiły zakupy,
chociaż stanowczo protestowałam.
- Ty mnie lepiej nie wkurzaj! Pozwalam ci tylko je
rozpakować. Rozumiesz? – dodała Dan spoglądając na mnie spode łba. Podniosłam
ręce w geście obronnym i zaczęłam rozpakowywać zakupy. Na blacie zostawiłam
jedynie kurczaka, ryż i kukurydzę.
- Dziewczyny zostańcie na obiedzie. – powiedziałam. Eleanor
nabrała powietrza. – Nie przyjmuję do siebie odpowiedzi „Nie”. Napiszcie
chłopakom, że obiad dzisiaj u Zayn’a.
- No dobra..- obydwie chwyciły za telefon i napisały do
wszystkich. Odpowiedzi zwrotnej nie dostały tylko od Harry’ego. Obmyłam
kurczaka i pokroiłam go w kostki. Posypałam go solą i pieprzem. Miał się dusić
przez 25 minut. Zrobiłam sos słodko- kwaśny, dodałam więcej kukurydzy. Ryż
włożyłam do wrzącej wody.
- Jeszcze pół godziny i będzie obiad.- zaalarmowałam. I
usiadłam na krześle.
- Mów co się stało… - zaczęła Dan.
- Ale co miało się stać?- spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Nie udawał barana.. Dobrze wiemy, że nie jest dobrze
między tobą a Harry’m. – rzuciła Eleanor, popijając swoją kawę.
- No co.. Nialler powiedział mu o ciąży, wściekł się.. Wydzierał
się na mnie, sugerował, że niby z kimś innym.. Powiedziałam mu o naszej
wyspie.. Wkurzył się i odjechał.. A i na koniec powiedziałam, że jeśli chce to
usunę ciąże, ale ma żyć z tą świadomością, że płodowi miedzy 3 a 7 tygodniem zaczyna bić już serce. To tyle. – powiedziałam oddychając głęboko.
- Niall ma za dugi język.. Kazałam mu nic nie mówić. –
powiedziała Dan.
- W sumie to dobrze zrobiłaś. Niech żyje z tą świadomością,
że w twoim ciele biją dwa serca. – chwyciła mnie za rękę Eleanor.
- Co tak pięknie paaaaaachnie? – usłyszałam głos Niall’a.
Wyszłam z kuchni, założyłam ręce na piersiach i spojrzałam na niego spode łba.
– Mari.. Jak dobrze cię widzieć. – powiedział Niall w moją stronę. –
Przepraszam… myślałem, że Harry wie..- powiedział i spojrzał na mnie oczami
zbitego psa.
- Siadaj do stołu.. – powiedziałam i zgromiłam go wzrokiem.
- Co gotujesz? – powiedział Liam i mnie przytulił. W jego
ślady poszedł też Louis.
- Jak się miewają nasze dwa maleństwa.. – rzucił, całując
moje czoło.
- Siadajcie do stołu, zraz będzie obiad. Dan, możesz
wyłączyć już ryż? – krzyknęłam wchodząc do kuchni. Wszyscy nałożyliśmy sobie
obiadu i zaczęliśmy jeść.
- Dawno razem już nie jedliśmy. – powiedział Niall z pełną
buzią.
- Harry dzwonił? – zapytał Liam.
- Nie. – odpowiedziałam gapiąc się w talerz.
- A wychodził gdzieś… - odezwał się tym razem Louis.
- Nie obchodzi mnie to… - rzuciłam widelec na talerz.
Wstałam od stołu. – Przepraszam.. – wydukałam z siebie i pobiegłam do pokoju.
Przeleżałam kolejną godzinę, rycząc jak bóbr. Nie wiedziałam, że w ciąży aż tak
bardzo buzują hormony. Raz chce mi się płakać, raz śmiać.. raz jeść, raz
rzygać. I że niby mam się męczyć tak do 9 miesiąca.. Zwariuję prędzej.
- Chociaż, wolę zwariować niż usunąć ciążę… - powiedziałam
do siebie.
- Usłyszałem „usunąć ciążę”.. Nawet się nie waż! – pogroził
mi palcem Zayn, który wszedł do mojego pokoju.
- Nie usunę ciąży. Obiecuję.- powiedziałam siadając na
łóżku.
- Chodź, zejdziemy na dół. Leci twój ulubiony serial. Nowy
sezon The Vampire Diaries. – uśmiechnął się i przytulił mnie do swojej piersi.
Zeszliśmy razem. Było cicho, strzelało tylko drewno w kominku. Rozejrzałam się
po salonie..
- Pojechali od razu po obiedzie. Kazali cię ucałować. –
przyłożył swoje wargi do mojego policzka. Usiedliśmy wspólnie na kanapie.
Zaczynał się właśnie serial. Byłam wpatrzona w ekran jak nigdy dotąd. Można by
rzec, że „śliniłam” się na widok Damona. Zayn w połowie tylko parsknął
śmiechem.
- No co… - spojrzałam na niego.
- Nie nic. – odpowiedział.
- Zayn.. Kocham cię.- powiedziałam po chwili namysłu.
- Że co? – powiedział zaskoczony.
- Gamoniu, kocham cię jak brata, a nie jako kogoś więcej!-
dźgnęłam go w żebra. W pewnym momencie rozległ się sygnał telefonu.
- Nieznany… Odebrać? – zapytałam spoglądając na Zayn’a.
- Nie, daj. Ja odbiorę. – posłał mi buziaka. – Tak słucham
?- dodał po chwili.
- Zayn? Zayn Malik? – zapytał dobrze znany mi głos… Babcia
Elli.
- Tak, a kto pyta? – Zayn wyszedł z pokoju. I tylko tyle
usłyszałam z rozmowy. Po chwili Zayn ze łzami w oczach wchodzi ponownie do
pokoju. Wstałam i podbiegłam do niego.
- Zayn, co się stało? Kto dzwonił? Zayn! – szturchałam go,
ale on nadal nie odpowiadał. – Zayn! –krzyknęłam głośniej, a on tylko przytulił
mnie do siebie, znacznie mocniej niż zazwyczaj.
- Babcia Elli dzwoniła. – wydukał dusząc w sobie płacz.
- Zayn, co mówiła babcia Elli..? – zapytałam opanowanym i
spokojnym głosem. – Zayn! Spójrz na mnie. – odsunęłam go od siebie i
patrzeliśmy sobie teraz w oczy. – Co mówiła babcia Elli? – podwoiłam pytanie.
- Mówiła, że Elli umiera… I, że jeśli chcemy zobaczyć ją
żywą to mamy przyjechać do Polski. – Emocje wzięły górę, Zayn opadł na kolana
łkając, a ja obok niego.
________________________________________________________
HELLO EVERYONE! ;)
Jak tam Wam mija sobota? Posprzątałyście w domu? :)
Ja od rana mam zapierdol, a Kamila sobie siedzi i pisze rozdziały! COOL! *__*
Ten rozdział moim zdaniem jest jednym z lepszych...
Podoba mi się taki Malik, kocham go jeszcze bardziej.. O ile to możliwe? :)
A Harry to mały chujek, nieprawdaż? :D
Ten rozdział dedykujemy wraz z Kamą naszej przecudownej, zwariowanej koleżance Oli, która czyta nasze wypociny i kocha się w blondasku (czyt. Niall) :D Także, droga Olu, ten rozdział special for You! :))
Kochamy Was wszystkich<3
Do usłyszenia przy następnym rozdziale! :) /claudssss
Ps. następny dopiero jak będzie 25 komentarzy buahahahaha XD ~ Camille
Świetny ;***
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam i wszystko pięknie, ładnie jak zawsze, ale jak padło słowo, że Elli umiera to JAK MOGŁYŚCIE?! Nie pozwolę na to noooooo :( To się nie może stać! Ona nie może umrzeć!
OdpowiedzUsuńAle rozdział i tak boski *.* <3
jak nie pozwolisz?! musisz pozwolić! bo inaczej ja się potnę :c /claudsssss
UsuńLoooool 69 xd.Nie no,nawet pokój zboczony ;o.Jak to czytałam to mój środkowy palec sam się podnosił do góry w stronę Harrego. xd Rozdział bisty i nie szalejcie tak z tą ilością komentarzy bo zaraz bd chciały żeby było 100 :O Zayn jest taki szekszi w tym rozdziale no i w rl również. ^^ A jak Ellie umrze to wiedz clauds że nie żyjesz.
OdpowiedzUsuńnie no, coś Ty! max 25 ;] na więcej was nie stać, a my musimy mieć czas na napisanie następnych rozdziałów ;)
UsuńNO CHOLERA JASNA, CZEMU MNIE CHCECIE ZABIĆ?! NO WEŹCIE... ;c /claudssssssssss
Bo zasługujesz na to!! >: D
Usuńjak niby?! to nie ja sprawiłam, że ona umrze tylko.. rak hahahahaha /claudssssss
UsuńTak...On...Tylko on... ._.
Usuńprzepraszam :C poczekaj z jakieś 8 rozdziałów i będziesz mnie po stopach całować <3 /claudssssss
UsuńMam się bać??Hahahhahaha
UsuńJejj ! super :)
OdpowiedzUsuńNiallerze ty chuj*u jak mogłeś wydać biedną Marie!?
OdpowiedzUsuńBTW. Jak ty CLAUDS możesz zabić Ellie?! NIE MOZESZ, bo ci nie pozwalam. hahaha
w ogóle pod ostatnim rozdziałem w magiczny sposób nazbierało się tych anonimków! hahaha <3 KOCHAJĄ WAS <3
Kocham Marie mówiącą sama do siebie <3 haha
[the-last-sign]
ahahahahaha XD moje koleżanki spamują, są zajebiste, wiem ;] no ej, zabiłaś Louisa, ja zabiję Ellie ;)) /claudssssss
UsuńRacja jeden z najlepszych rozdziałów, czekam na następny oby był szybko./An
OdpowiedzUsuńna weekend dodamy ;] /claudssssss
Usuńnie.. dlaczego Ellie umiera?!:( NIE MOŻE ! :D fajnie, że Marie jest w ciąży i mam nadzieje, że Harry to zaakceptuje w końcu :D
OdpowiedzUsuńnie zaakceptuje, Harry jest chujkiem :* /claudssssss
UsuńNIE! No weźcie, to ma mieć szczęśliwe zakończenie :D :*
Usuńbędzie :) OBIECUJĘ <3 /claudssssss
UsuńMam nadzieje, że dotrzymacie obietnicy :)) <3
Usuńczekam ! rozdział najlepszy 4ever ! :D mam nadzieję że ellie wyzdrowieje i bd z zaynem , oni są sobie przeznaczeni ! hahahahahh xd . a czy harry zaakceptuje dziecko ? jak nie to wolę nie pisać określeń na jego temat .
OdpowiedzUsuńHahahaha...."a czy harry zaakceptuje dziecko ? jak nie to wolę nie pisać określeń na jego temat ." JEBŁAM :3 ~Camille
UsuńBoże . *.* jestem wsza fanka ! dawać dalej, i to już, bo normalnie nie wytrzymam, a jak uzbieram na czołg to macie przejebane za zajebistosc ;) i prrrooooszeee, niech moja Ell's przeżyje . Xx
OdpowiedzUsuńnie zabijaj nas! kto potem będzie pisał opowiadanie?! chyba chcesz, żeby nadal tutaj trwała historia Ellie i Mari, huh? /claudssssssss
UsuńOf kors <3
Usuńno to nie zabijaj! <3 /claudsssssss
UsuńWow, nie wiem co powiedzieć, a chwila... CUDO!!! Kocham was :*
OdpowiedzUsuńteż Cię kocham! xx /claudssssssss
UsuńKacham was !!!!!!!! i niech elli przeżyje !! prosze ; c
OdpowiedzUsuńaww , kocham waszego blogaa *.*
OdpowiedzUsuńElli niech nie umieraa ;C