Najnudniejszy rozdział ever. Nic mi się w nim nie podoba, ale czytajcie ;)
Z perspektywy Elli.
Wysiadłam na Okęciu i
rozejrzałam się wokół siebie. Ludzie śpieszyli się, nie zwracając uwagi na nic
co się wokół nich dzieje. Równie szybko co oni, wybiegłam z lotniska i
podeszłam do pierwszej lepszej taksówki.
- Dzień dobry, wolny pan?
– zapytałam cicho staruszka, który zajmował czarny samochód.
- Dzień dobry, jasne, że
tak. Gdzie zawieźć? – zapytał.
- Mickiewicza 169. –
powiedziałam i wsiadłam do samochodu. Walizkę podałam panu i wsadził ją do
bagażnika. Ruszyliśmy po chwili.
- Skąd pani wraca? –
zagadnął mnie.
- Z Malediwów. –
westchnęłam, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Wakacje? – uśmiechnął
się.
- Można tak to nazwać. –
zaśmiałam się gorzko.
- Mieszka pani w Polsce?
Ma pani jakiś dziwny akcent.. – powiedział cicho.
- Teraz będę mieszkać,
wcześniej mieszkałam w Londynie. – przełknęłam ślinę, który utrudniała mi
mówienie.
- W Londynie mieszka moja
córka.. – powiedział i się zaśmiał. – Jak tam jest?
- Hmm, inny świat, trudno
opisać. – uśmiechnęłam się. Pan już nie odpowiedział.
- Mogę włączyć? – zapytał,
wskazując na radio.
- Pewnie. – powiedziałam.
I włączył. Żałowałam gorzko, że zezwoliłam mu na to. W radiu właśnie
rozbrzmiewało „So c-come on”. W moich oczach pojawiły się łzy, a po chwili
spłynęły po policzku. Na szczęście ukazał się mój dom, którego nie widziałam
kupę czasu. Zapłaciłam szybko i wysiadłam. Chwyciłam walizkę za rączkę i
wbiegłam po schodkach. Zadzwoniłam, a po chwili ukazała się w drzwiach moja
mama.
- Córciu! Co tu robisz? –
zapytała, a ja ją przytuliłam. – Co się stało? – zapytała, gdy wybuchłam
płaczem w jej ramiona.
- Jesteś sama w domu? –
zapytałam.
- Tak, tata w pracy, a
babcia poszła do kościoła. Dalej, wchodź. – otworzyła drzwi, a ja na nowo
starałam sobie wszystko przypomnieć co i jak.
- Mój pokój… - zaczęłam.
- Tam gdzie zawsze, nic
się nie zmieniło. - Wbiegłam po schodach na drugie piętro, a potem pociągnęłam
za wielką klapę, skąd wyciągnęły się schodki. Weszłam po nich, a po chwili
znalazłam się w swoim małym królestwie. Mój pokój się nie zmienił. Nadal było w
nim tak samo jak wtedy, różowo i dziecięco. Podeszłam do wielkiego łóżka i
przejechałam dłonią po pościeli w księżniczki. Mimowolnie się zaśmiałam. Wtedy
było tu tak beztrosko, bez problemów. Może były, ale problem kto ma teraz moją
lalkę Barbie raczej nie należał do największych problemów. Podeszłam do półek z
misiami, a potem podeszłam do okna i usiadłam na siedzisku, które było specjalnie
ułożone tak, bym mogła widzieć wszystko. Podkuliłam kolana pod brodę i
siedziałam tak przez dłuższą chwilę, dopóki nie weszła moja mama.
- Córciu.. – usłyszałam
głos swojej mamy.
- Tak? – zapytałam. Mimo
łez, mój głos nie drżał.
- Co się stało? Gdzie masz
Zayn’a?
- Mamo, muszę ci coś
powiedzieć… - zaczęłam.
- Nie mów, że jesteś w
ciąży! – pisnęła.
- Mamo! – krzyknęłam. –
Nie, nie jestem! I nie będę, bo nie mam z kim.. – powiedziałam.
- Co między wami zaszło? –
zapytała.
- To nie jest ważne.. –
powiedziałam. – Mamo, jestem chora.
- Chora? Chodźmy do
lekarza, przepisze leki. – powiedziała i złapała mnie za rękę.
- Mamo, cholera! Mam
zasranego raka! Rozumiesz? Na to nie ma leku! – wrzasnęłam.
- Rak? Jak rak? – pisnęła
i zakryła dłońmi twarz, a po chwili załkała. W tym momencie sama się
rozpłakałam. Z mamą nigdy nie byłam blisko, po prostu relacja jak córka z
matką, a nie jak przyjaciółka z przyjaciółką. Brakowało mi Mari.
- Mamo, zostawisz mnie
samą? – zapytałam nagle. Spojrzała na mnie i wyszła bez słowa. Włączyłam
swojego notebook’a. W Internecie chciałam wyszukać klinikę, która leczy taką
chorobę jak moja. Po godzinie znalazłam dokładnie to co szukałam. Zapisałam
numer telefonu i zadzwoniłam.
- Dzień dobry, klinika
„DOCRATES”. Słucham?
- Dzień dobry, chciałabym
się umówić na spotkanie z lekarzem. – powiedziałam na bezdechu.
- Zdiagnozowano już u pani
chorobę czy podejrzewa pani? – wypytywał się głos po drugiej stronie.
- Zdiagnozowano. –
powiedziałam cicho.
- Co? Przepraszam, ale nie
usłyszałem. – powiedział. Tak, był to mężczyzna.
- Zdiagnozowano już
chorobę.
- Jest pani pełnoletnia? –
zapytał się.
- Tak.
- Dzisiaj, o godzinie 17.
Do zobaczenia. – powiedział.
- Do widzenia. –
odpowiedziałam i się rozłączyłam. Zerknęłam na zegarek wiszący na ścianie.
Duży, różowy z Barbie na środku. Otarłam łzę z policzka i zaczęłam się
szykować. Za 3 godziny mam wizytę. Postanowiłam jeszcze zajść po drodze do
sklepu by zakupić nowy telefon. Nie chcę mieć nic wspólnego z tamtym, idealnym
życiem. Ubrałam się i chwyciłam torebkę. Zeszłam do mamy.
- Mamo, idę dzisiaj do
kliniki. Powiedzą mi co mam dalej z tym zrobić. Jeśli będą kazać mi zostać tam,
zadzwonię do ciebie i przywieziesz mi ubrania? – zapytałam.
- Oczywiście. – podeszła
do mnie i pocałowała mnie w czoło. – Tak bardzo mi przykro kochanie. –
powiedziała, przytulając mnie do siebie.
- Damy radę, mamo. – powiedziałam,
choć sama w to nie wierzyłam. Odsunęłam się od niej i się uśmiechnęłam. Wyszłam
z domu i wyciągnęłam telefon, który dostałam od Zayn’a, bo ostatniego rozbiłam
o chodnik. Włączyłam opcję „Nieodebrane połączenia” i wtedy spostrzegłam, że
mam 43 nieodebranych połączeń. Dwadzieścia od Mari, dziewięć od Alex’a, sześć
od Niall’a, siedem od Danielle i jedno, dokładnie jedno nieodebrane od Zayn’a.
Zadzwoniłam tylko do jednej osoby do której mogłam.
- Cześć kochanie! –
usłyszałam głos Alex’a i się uśmiechnęłam.
- Hej, Alex. Co tam? –
zapytałam.
- Gdzie ty jesteś? –
zapytał, pomijając moje pytanie.
- W domu.
- No raczej nie, Mari
dzwoniła i mówiła, że nie ma cię w Londynie. – powiedział z wyrzutem.
- Alex, jestem w domu! –
powiedziałam, literując ostatnie słowo.
- Nie wierzę! Zostawiłaś
Zayn’a? Zostawiłaś Mari? – pytał.
- Alex.. – przerwałam mu.
- Jak mogłaś go zostawić?
– wrzasnął.
- Alex, jestem chora! –
krzyknęłam najgłośniej jak mogłam.
- Chora? – zapytał cicho.
- Mam raka, zadowolony? Nie
mogę rozmawiać, zadzwonię później, kocham cię.. – rozłączyłam się. Przeszłam
kilka ulic, aż w końcu doszłam do sklepu z telefonami.
- Dzień dobry, w czym
pomóc? – zapytał się mnie chłopak. Chyba był w moim wieku.
- Hej, chciałabym nowy telefon.
– powiedziałam i usiadłam na krześle. Siedział naprzeciwko mnie i wtedy
spostrzegłam jak on wygląda. Wygląda identycznie jak Malik. Te wielkie
czekoladowe oczy, uśmiech, włosy. Ale serce.. To nie jest to serce, które
kocham.
- Jaki telefon panią
interesuje? – zapytał. Wkurzało mnie to postarzanie i nazywanie „panią”.
- IPhone, mają państwo na
miejscu? – zapytałam od razu. Chciałam już w tym momencie pozbyć się mojego IPhone
od Zayn’a.
- Mamy, mamy, ale to
będzie koszt.. – zaczął.
- Zapłacę. – powiedziałam
oschle.
- Proszę poczekać, muszę
puść na zaplecze. Chwile to potrwa… - powiedział. Każde jego słowo drażniło
mnie z podwójną mocą. Pierwsze to to, że wyglądał jak ON, a po drugie.. Taka
jego praca, by ludzi wkurzać. Gdy zniknął mi z pola widzenia, wyciągnęłam swój
stary telefon od Zayn’a i mu się przyjrzałam. Każdy, najdrobniejszy szczegół
przypominał mi o nim. Tapeta, na której był ON, kontakty, które on mi zapisywał
i były zapisane jego stylem pisania oraz galeria zdjęć. Ostatni raz kliknęłam w
grafikę i obejrzałam wszystkie zdjęcia. Łzy, które cały czas były grubo
ukrywane pod powieką, teraz wypłynęły i tworzyły własne koryto na moim
policzku. Najgorszą myślą z tych wszystkich jest to, że ja naprawdę go
straciłam i już nie odzyskam. Nawet jak mu wyjawię prawdę, jak już będę zdrowa,
nie przebaczy mi. Znam go na tyle dobrze, żebym wiedziała jak on postąpi. W tym
momencie chciałabym poczuć zapach jego perfum, usłyszeć bicie jego serca i
najważniejsze.. Chciałabym znów by jego usta zagościły na moich. Ale ja już
wybrałam.. Nie chciałam by patrzył na mnie jak cierpię, wiedziałam dobrze, że
on też by cierpiał. Nie chciałam, by widział jak tracę włosy, aż jednego dnia
stanę przed nim z łysym plackiem na głowie. Ale przede wszystkim chciałam, aby
żył w świadomości, że go nie kocham, aniżeli pewnego dnia miałabym umrzeć i
zostawić go już na zawsze. Teraz też to zrobiłam, ale chciałam by tyle nie
cierpiał. Uważa mnie teraz za jedną z najgorszych, ale.. Ja to zrobiłam tylko i
wyłącznie dla niego. Spojrzałam ponownie na
wyświetlacz. Przejechałam palcem wskazującym po linii jego twarzy na
ekranie. Jego brązowe oczy otulone gęstymi rzęsami, świeciły z podniecenia.
Patrzyły w aparat z taką miłością, takim zawzięciem, że każdy człowiek dawno by
zemdlał. A jego usta, które jeszcze niedawno wpijały się w moje wargi, szyje,
obojczyk, nie były wykrzywione w uśmiechu. Przegryzał dolną wargę swoimi
śnieżnobiałymi zębami. Uśmiechnęłam się przez łzy, a potem nacisnęłam „delete
all”. Wszystkie zdjęcia zniknęły, nie było ani jednego. Niestety, to, że pamięć
telefonu tak łatwo się kasuje, nie znaczy, że z głowy to się wykasuje.
Kliknęłam jeszcze w wiadomości i chciałam wysłać wiadomość do Mari, ale wrócił
sprzedawca.
- Chce pani biały czy
czarny model? – zapytał.
- Biały, czarny już mam. –
pomachałam mu telefonem przed twarzą. Dopiero wtedy dostrzegłam, że miał z tyłu
inną obudowę. Jak to możliwe, że tego nie zauważyłam?! Muszę być jeszcze ślepa.
Zamiast zwykłe znaczka jabłuszka, ujrzałam naklejkę, a na niej napisane
„E&Z”. Ze łzami w oczach spojrzałam na sprzedawcę. – Dasz mi ten cholerny
telefon? Śpieszę się. – powiedziałam z zaciśniętymi zębami. Bez słowa mi go
podał, a po chwili wykonywałam transakcję płatniczą. Szybko wyszłam ze sklepu i
wyrzuciłam jego telefon do najbliższego kosza na śmieci, a kartę wsadziłam do
nowego IPhone. Spojrzałam na zegarek. Była 16:20. Nie wiedziałam co mam począć
ze sobą, więc najprościej w świecie usiadłam na ławce i czekałam, aż ujrzę na
zegarku jedynkę i siódemkę.
- Hej. – usłyszałam głos.
Zdecydowanie należał do dziewczyny. Obróciłam się i ujrzałam Sarę.
- Cześć – odpowiedziałam
krótko, po ostatniej akcji z Zayn’em straciłam do niej szacunek.
- Co tam? – zapytała.
Bezczelna! Ze zdenerwowania aż zazgrzytałam zębami, ale nie odpowiedziałam jej.
– Elli.. – powiedziała, łapiąc mnie za dłoń, która leżała na brzegu ławki. –
Wiem, że ostatnio nie zachowałam się dość w porządku co do ciebie i twoich
znajomych, ale zrozum.. Nie wiedziałam co robię, działałam pod wpływem impulsu,
nawet nie wiem dokładniej co to było.. Wybacz mi.. – powiedziała tak błagalnym
tonem, że aż zgłupiałam. Ale ponieważ nie miałam nikogo w Warszawie, spojrzałam
na nią i się uśmiechnęłam.
- Ok. – powiedziałam.
Siedziała w bezruchu.
- Mówisz serio? – aż jej
się buzia otworzyła.
- No tak, każdy popełnia
błędy, mniejsze większe… Człowiek zasługuje na wybaczenie. Może nie zapomnę o
tym, ale zasługujesz na drugą, czy tak którąś z kolei szansę. – powiedziałam, a
ona rzuciła mi się na szyje.
- Tak się cieszę. Co tu
robisz tak w ogóle? – zapytała, odchylając się na powrót.
- Wróciłam.
- Na wakacje?
- Nie, na zawsze. –
ucięłam.
- Jak na zawsze? Przecież
masz tam przyjaciół, chłopaka.. – zaczęła. Cholera!
- Nie, nie mam tam nikogo.
Tu mam dom, rodzinę i to jest najważniejsze. – powiedziałam, odwracając głowę.
- Elli, co jest? –
zapytała poważnie. Nie wiedziałam co zrobić czy jej o tym powiedzieć. Mimo, że
jej wybaczyłam, nie sądzę, że byłoby to dobrym pomysłem, ale.. Mam tylko ją.
- Pójdziesz gdzieś ze mną?
- Po co? – zapytała tępo.
Zrobiła przy tym taką minę, że parsknęłam śmiechem.
- Dowiesz się czemu
wróciłam. – powiedziałam i wstałam. – To jak? Idziesz? – zapytałam, wyciągając
w jej stronę dłoń. Uchwyciła ją i ruszyłyśmy w stronę kliniki. Po drodze
zamieniłyśmy ze trzy słowa. Gdy ujrzała klinikę, zatrzymała się gwałtownie i
dziwnie na mnie spojrzała.
- Coś nie tak z babcią? –
zapytała przerażona. Ona też uwielbiała babcię Józię.
- Babcia ma się dobrze. Ja
tu przyszłam. – powiedziałam.
- Elli.. – zaczęła, a w
jej oczach pojawiły się łzy. – To nie może być prawda.. Żartujesz?! – pisnęła.
- Chciałabym. –
powiedziałam, przełykając ślinę. – Mam raka jelita, Sara.
- Nie, nie wierzę. Nie! –
powiedziała i mnie przytuliła. Nie spodziewałam się, że tak emocjonalnie
zareaguje na wieść o chorobie.
- Dlatego tu jestem! Ej,
wyleczą mnie. – powiedziałam z udawanym entuzjazmem.
- A gdzie masz Mari? –
zapytała. Zrobiłam zdziwioną minę. – Tak, może się nie lubiłyśmy, ale w końcu
to twoja przyjaciółka.
- Została w Anglii, tam
jej dom. Nie wie, że tu jestem i niech tak zostanie. – powiedziałam i zaczęłam
wspinać się po schodkach do kliniki. Szarpnęła mnie za rękę.
- A Zayn? Co z nim?
Kochaliście się! – powiedziała.
- Sara, nie teraz, okej?
Za 2 minuty mam wizytę u doktora i nie chcę się spóźnić! Tym bardziej, że od
tego zależy moje życie. – powiedziałam i się jej wyrwałam. Nie biegła za mną.
Zostawiła mnie samą, ale to może i lepiej. Nie chciałam by mnie widziała tam, u
lekarza.
- Dzień dobry. –
powiedziałam do bruneta, który zajmował miejsce za recepcją. Zdecydowanie za
dużo chłopaków podobnych do Zayn’a spotykam w Polsce.
- Dzień dobry. Pani była
umówiona? – zapytał.
- Tak, na 17. –
powiedziałam. Dziwnie się czułam. Jego wzrok jeździł wzdłuż mojego ciała.
- Aa, to pani. Doktor
Kowalczuk czeka na panią. – wskazał mi drzwi po swojej lewej stronie. Wyminęłam
go i zastukałam cicho do drzwi. Liczyłam, ze ujrzę mężczyznę, a tu kobieta!
- Dzień dobry, proszę
usiąść. – pokazał mi krzesło, które stało po przeciwnej stronie biurka. Szybko
rozejrzałam się po gabinecie. Było jasne, dominował błękit z domieszką łososia.
Pod oknem stało biurko, z lewej strony, w głąb pomieszczenia było ułożone
stoisko do badania USG i wiele innych maszyn, których nie potrafiłam rozpoznać.
Usiadłam na skórzanym krześle i spojrzałam na kobietę, która z wyglądu
przypominała mi dziewczynę po studiach.
- Dzień dobry. –
odpowiedziałam po dłuższej chwili.
- Mogłaby mi pani
powiedzieć czego jest ten rak, jaki jest stadium jego? Wiem, że już
zdiagnozowano, może pani nam powiedzieć gdzie? – pytała, a ja już się gubiłam.
- Jest to rak jelita
grubego. Lekarz mówił, że stadium jest średnio zaawansowane, ale minęło już
kilka dni i mogło się coś zmienić. Hmm.. – tu zrobiłam pauzę, gdy przed oczami
stanął mi obraz Malediwów. – Chorobę zdiagnozowano na Malediwach.
- Oh!- na jej twarzy
pojawiły się oznaki zdziwienia. – A jak się czujesz? – to pytanie uświadomiło
mi, że przez ten cały czas nie zwracałam uwagi na potworny ból brzucha, dziwne
skurcze podbrzusza i drętwienie lewej strony mojego ciała. Przy ostatnich
wydarzeniach tak jakby zapomniałam o tym, że cokolwiek mnie boli.
Znów zrobiłam dziwną
pauzę, ale zaraz opowiedziałam pani doktor o swoich dolegliwościach.
- Chodź, przyjrzymy się
bliżej temu stworowi, co siedzi u ciebie w ciele. – powiedziała, a ja się
zaśmiałam. Nie wiem czemu, po prostu, brakowało mi czegoś co by poprawiło mi
humor, a już nic takiego nie może się stać, więc śmieję się już z głupot.
Ściągnęłam bluzkę i zsunęłam spodnie, ponieważ chciała zbadać całe podbrzusze.
Nałożyła mi żelu na brzuch i rozprowadziła go równomiernie. Gdy już miała
przyłożyć urządzenie usg! Poczułam
straszne ukłucie w brzuchu, a w środku tak jakby ktoś wypalał mi każdą część mojego
układu. Nic już więcej nie czułam, tylko ciemność. Nie wiedziałam o co chodzi,
ale przynajmniej w tym świecie, bez bólu, było lepiej. Nagle pojawiło się ostre
światło, a z niego wyłoniła się postać. Na początku trudno było rozpoznać co,
albo kto to jest. Po bliższym przejrzeniu dojrzałam mężczyznę, miał około 100
lat, długą siwą brodę i łyse czoło.
- Gdzie jestem? –
zapytałam odruchowo. Boże, co za bajki! Nienawidzę swojej wyobraźni, jest
chora!
- Zadam ci jedno pytanie,
a ty mi na nie odpowiedziałaś. – powiedział mężczyzna basowym głosem. Spojrzałam na
niego pytająco.
- Gdybyś mogła spotkać
teraz jedną osobę, kto by nią był i co byś jej powiedziała? – zapytał. No nie,
przesada, skąd ja wymyślam takie rzeczy!
- Zayn. – powiedziałam,
nie zawahałam się ani chwili. Nie byłby to nikt z mojej rodziny, nie byłaby to
Mari, a właśnie on.
- Czemu? Co byś mu
powiedziała? – drążył temat.
- Ponieważ tak naprawdę to
on jest osobą, którą kocham ponad wszystko i gdybym mogła to zmienić,
chciałabym ujrzeć jego czekoladowe oczy, niebiański uśmiech i chciałabym
usłyszeć, że będzie dobrze, że jest ze mną, bo mnie kocha. – powiedziałam, a w
moich oczach pojawiły się łzy.
- Dlaczego opuściłaś go? –
pytał. Nie zwracał uwagi na to, że cierpię. Cierpienie duchowe jest o wiele
gorsze niż cierpienie fizyczne.
- Z tego samego powodu co
chciałabym go ujrzeć.. Bo go kocham. – powiedziałam i nagle zrobiło się ciemno.
- Elli? Jesteś z nami? –
zamrugałam dwa razy i dopiero wtedy obraz mi się zaostrzył.
- Co się dzieje? –
zapytałam. Chciałam się rozejrzeć, ale nie mogłam się ruszyć. Wszystko wkoło
mnie było białe, a sama byłam przyczepiona do wielu kabelków.
- Straciłaś przytomność, a
potem zdolność oddychania. Przywróciliśmy cię do żywych i wykonaliśmy operację
usunięcia raka. – powiedziała lekarka.
- Udało się? – zapytałam.
Czekałam na odpowiedź twierdzącą. Teraz, gdybym mogła, uciekłabym stąd i
poleciła do jednej osoby, której jestem winna przeprosiny, która powinna być ze
mną cały czas, a nie jest, bo ją skrzywdziłam. Chciałabym polecieć do Zayn’a.
Wszystko przez moje „sny”.
- Przykro mi.. –
powiedziała.
- Kocham cię, Zayn.. –
zdążyłam tylko pomyśleć i znów odpłynęłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak jak pisałam - NUDNE!
Uwielbiam pisać rozdziały na SMH, ale teraz to nie mam czasu ;o
Jest to ostatni rozdział, który został napisany w wakacjach
I teraz muszę napisać 30, a nie mam kiedy!
Nie wiem co się dzieje, ale po prostu jest mi aż głupio, że nie mam czasu dla Was ;c
Następny rozdział już w następną sobotę, chyba, że pojadę na kosza, to dodam w piątek ;*
Muszę się tym podzielić, bo to we mnie siedzi i jak nie powiem to padnę, więc..
Dzisiaj zamówiłam sobie Take Me Home Yearbook i czekam na listopad, aaaa!
Uwielbiam Was, w szczególności:
Liv, supergirlgosia, Paula, myheartisyours_, be_my_world!
MOJE KOCHANE SŁONECZKA!
wasza Clauds xx
KOCHAM CIĘ, ROXY!
Przepraszaaam! ;(
KOCHAM CIĘ, ROXY!
Przepraszaaam! ;(
Jeju! Nareszcie! Ha, ja nie wiem jak mi się udaje wytrzymac cały tydzień, czekając na kolejny rozdział ;d Jesteście niesamowite ;d
OdpowiedzUsuńAaaaa, ja Ciebie też uwielbiam Clauds! ;*
dasz radę! w szkole posiedzisz to jakoś zleci szybciej :* /clauds
Usuńa ja? czuję się odrzucona... :c rozdział zajebisty, nie nudny a cudowny. Ell's, nie odpływaaaj! nie możesz... oj tam, napiszesz kolejny rozdział, kolejny MAGICZNY! kocham was za tego bloga, dziękuję że go piszecie < 3
OdpowiedzUsuńejj, PRZEPRASZAM! to przez to, ze z Tobą tak często gadam i wgl:< PRZEPRASZAM!!!!
Usuńdziękuję bardzo ;* MAGIC mr hahaha uwielbiam Twoje komentarze aah! *_*
A ja Cię kocham bez powodu ha!<3 /clauds
awwwwwwwwwwwwwww, mogłabym to pisać w nieskończoność, ale napiszę ci na facebooku, nic się nie stało, żartowałam <3 YES, magic, to urocze :3 też cię kocham bez powodu, ale to dzięki blogowi się poznałyśmy *__* kocham cięęę :*
Usuń:O Powiedz że ona żyje,powiedz że ona ŻYJE!!!!Nie zmieniaj tematu tym że nas kochasz ty ją zabiłaś :O No,ale trudno ja też cię kocham :*
OdpowiedzUsuńnie wiem czy żyje! nie napisałam jeszcze 30 haha XD i tak, tak.. KOCHAM WAS<33333 /clauds
UsuńElli żyje, prawda? Nie możesz jej zabić! Ja ją kocham, no! Ona jest cudowna i ma wspaniałego 'byłego chłopaka'! Muszą być razem!! :((
OdpowiedzUsuńRozdział boski, NIE NUDNY! *.*
Kooocham Was dziewczynki <3
Ps. Tylko please nie zabijaj Elli! :<
dziękuję<3 rozdział taki se, ponieważ nic się nie dzieję i dlatego tak piszę... TEŻ CIĘ KOCHAM<3 /clauds
UsuńDziewczyny, chcę Was wszystkie przeprosić, za to, że tylko Clauds pisze rozdziały a ja co nie co poprawiam, niestety moje VAIO się zjebało i nie miałam jak pisać. Poza tym jest mi strasznie głupio, ze obciążam tym Clauds. Prowadzimy tego bloga razem a ja nic się nie udzielam...jest mi strasznie głupio :( Ale mam GOOD NEWS moje VAIO dzisiaj przyszło i zaczęłam pisać 30 rozdział...mam dopiero 3 strony, będę musiała przesłać go Clauds, żeby dodała co nie co od siebie i poprawiła moje błędy XD KOCHAM WAS WSZYSTKIE XX <333 JESTEŚCIE DLA MNIE NAJWAŻNIEJSZE ! ~Camille
OdpowiedzUsuńMnie nie masz za co przepraszać ;p Już się cieszę, że wracasz ;d ;* I z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! ;p Nie mogę się doczekać, aż się dowiem, co się stało z Elli i co nowego u Mari i Harrego, aaaaa :* ;d
UsuńEllie nie żyje, a Mari z Haroldem ucieknnie na bezludną wyspę i będzie koniec SMH! buziaki :* :* /clauds
UsuńO.O JAK TO ELLIE NIE ŻYJE?!?!?!??!Zrób tak żeby żyła plissss D; Mari i Harold Na bez ludnej wyspie? O.o Jeeej na to bym nie wpadła. xD
UsuńOMG!!!Kamila,ale ładnie śpiewasz *-* Zazdroszczę.Tylko jeszcze żeby Klaudia zaśpiewała :D Dałabym komentarz tyle że nie chce mi się konta zakładać xD
OdpowiedzUsuńAHAAHAHAHAHAHA NIE, kochanie :) nie śpiewam za dobrze :D /clauds
UsuńNa pewno lepiej ode mnie ;D
Usuń