poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział XLIV.


Z perspektywy Zayn’a.
- Gdzie są bilety? – zapytałem, podchodząc do Mari, która siedziała spokojnie na kanapie i przytulała się do Harry’ego.
Tak, owszem, cieszyłem się, że są razem i już się nie kłócą, bo sam miałem tego dość. Ale ludzie! Zaraz mamy lot, a ona sobie siedzi.
- W torebce. – powiedziała w przerwie, gdy całowała Harry’ego.
- A mój paszport? – zapytałem, klepiąc się po kieszeniach od spodni i od skóry. – Boże! Gdzie mój paszport?! – pisnąłem.
- Wyluzuj stary. – podszedł do mnie Niall i klepnął mnie w plecy. – Zawsze go gubisz, więc schowałem do swoich dokumentów.
- Tak, tak, ale że ty je też zawsze gubisz postanowiłem, że wsadzę je do swojej torby. – powiedział ze śmiechem Liam.
- Co? – odwróciłem się z przerażeniem w oczach. – Wy też jedziecie?!
- No.. No tak. – powiedział Louis i usiadł na kanapie obok Eleanor.
- Wszyscy? – przeliterowałem to słowo. – Wasza dwójka. – wskazałem na Louisa i Eleanor, a oni kiwnęli głową. – I wasza… - kiwnąłem głową na Liam’a i Danielle.
- Yeah. – wzruszyła ramionami Danielle.
- I ty też… - stwierdziłem, patrząc na Niall’a.
- Oczywiście!
- TEGO NIE BYŁO W PLANACH! – powiedziałem z wyrzutem do Mari.
- Plany się zmieniły. – powiedziała ze spokojem w oczach.
- Fajnie wiedzieć. – powiedziałem ze wściekłością w oczach.
Wstałem z krzesła i ruszyłem do drzwi.
- Gdzie się wybierasz? – usłyszałem głos Mari.
- Lecę sam, bez was. – powiedziałem. – Nie chcę byście ją wszyscy widzieli, rozumiecie? Sam się boję ją zobaczyć, boję się wszystkiego i tego co mogę tam zastać. – powiedziałem i poczułem, że po moim policzku spływa łza, którą szybko starłem z policzka. – Przylećcie do nas później, dajcie nam kilka dni sam na sam.
- Ale… - zaczął Niall.
- Tak, tęsknicie za nią, ale nie rozumiecie, że tak będzie lepiej dla niej? To co tam zastaniemy nie będzie takie kolorowe jak zawsze się nam może wydawać. Ona już nie jest taka sama. – powiedziałem, przełykając głośno ślinę, by po moim policzku nie spłynęły kolejne oznaki słabości. – Jesteśmy rodziną i zawsze tak będzie, ale błagam.
- Rozumiem. – powiedział Liam, podchodząc i wręczając mi mój paszport, i bilet. – Leć.
Uśmiechnąłem się tylko i chwyciłem małą torbę podręczną.
- Nie! – usłyszałem wrzask.
Obróciłem się i zobaczyłem Mari podbiegającą do mnie.
- Lecę z tobą, Malik, czy chcesz czy nie! – powiedziała i założyła płaszcz na ramiona.
- Jesteś w ciąży, zostań tutaj. – powiedziałem. – Będzie tak lepiej dla ciebie.
- Ciąża to nie choroba, cholera! Lepiej? Ty nie wiesz co będzie dla mnie lepsze. Lecę czy chcesz czy nie. – wzięła swoją torbę na kółkach i się odwróciła do reszty.
- Za trzy dni wsiądźcie w samolot, chyba, że zadzwonię. Wtedy plany się zmienią. – powiedziała i przytuliła się do Harry’ego, który już stał koło jej boku.
- Kocham cię. – usłyszałem szept Harry’ego.
Podszedłem do reszty.
- Przepraszam, ale.. – zacząłem, ale Danielle mi przerwała.
- Leć do niej i spraw, że między wami będzie już wszystko dobrze, okej? – powiedziała brunetka.
- Dziękuję. Trzymajcie się, hej. – pożegnałem się z każdym z osobna i ruszyłem do samochodu.
Spakowałem torbę do bagażnika i usiadłem za kierownicą. Po chwili usiadła koło mnie Mari i powoli ruszyliśmy w stronę lotniska. Całą drogę żadne z nas się nie odezwało. Patrzyłem tępo w drogę oczekując znaku nakierowującego nas na lotnisko. Gdy już taki ujrzałem, wiedziałem, że tylko godziny dzielą mnie od niej.
- Boisz się? – odezwała się do mnie, gdy wchodziliśmy na pokład samolotu.
- Lotu? – zapytałem głupio, chociaż wiedziałem o co jej chodzi.
- Nie, debilu, spotkania. – powiedziała cicho.
- Jak niczego bardziej w tym popieprzonym świecie. – westchnąłem i usiadłem na jednym z foteli pod oknem.
Już po chwili lecieliśmy do Polski. Próbowałem zasnąć, ale na próżno się starałem. Gdy zamknąłem oczy, widziałem jej oczy, jej przepiękny uśmiech. Słyszałem jak mówi do mnie „Kocham Cię” i czułem dotyk jej ust na swoich. Czułem jak mnie przytulała i szeptała, że będziemy ze sobą do końca życia, że nic nas nie rozdzieli.
- Mari.. – szturchnąłem blondynkę, wyrywając ją ze snu.
- Tak? – zapytała.
- Naucz mnie czegoś po polsku. – zaśmiałem się nerwowo.
I już po kilku minutach umiałem powiedzieć dwa najważniejsze słowa jakie powinienem jej powiedzieć, gdy ją ujrzę. I nauczyła mnie jak się przedstawiać.
- Po co mi to? – pytałem, gdy tłumaczyła jak wymówić słowa na przywitanie.
- Skarbie, tam będą jej rodzice. Nie uważasz, że byłoby dobrze znać chociaż kilka słów? – zapytała, nie musiałem jaj odpowiadać, bo dobrze wiedziałem, że byłoby dobrze.
Powtarzałem jak mantrę w głowie dwa słowa, aż ludzie się obracali, gdy przechodziłem przez lotnisko.
- Dobrze ci idzie! –usłyszałem i uśmiechnąłem się do Mari, która chwyciła moją dłoń w celu wsparcia mnie na duchu.
Dobrze wiedziałem, że sama też cierpi, tym bardziej, że jest w ciąży. Każdy stres powoduje, że wszystko ją boli, a jednak przyleciała tutaj. Jest jej najlepszą przyjaciółką, musiała.
- Do kliniki poprosimy. – powiedziała Mari do kierowcy.
Usiedliśmy z tyłu i ruszyliśmy. Oddychałem głęboko, czekając na moment aż ujrzę budynek z napisem „DOCRATES”.
- Znam pana. – zaczął kierowca.
- Naprawdę? – zapytałem, wywracając oczami.
Spojrzałem krzywo na Mari, a ta uśmiechnęła się dodając mi otuchy.
- Taaaak. – przeciągnął. – Moja córka pokazuje mi pana plakaty i mówi coś w stylu „To jest Zayn i zapamiętaj to imię, bo to on będzie ojcem moich dzieci”. – mówił śmiesznym głosem, próbując naśladować swoją córkę.
Przeraziłem się. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, dlatego siedziałem cicho i uśmiechnąłem się krzywo do kierowcy.
- A po co wam jechać do kliniki, gdzie leczy się nowotwory? – zapytał.
Był aż nadto ciekawski, ale nic nie mogłem na to poradzić. Chciałem już chamsko odpowiedzieć, ale Mari mnie powstrzymała i odpowiedziała za mnie.
- Do przyjaciółki, która się tam leczy. – powiedziała cicho.
- To u was w Wielkiej Brytanii nie ma lepszych? – zapytał się z powątpieniem.
- Ona jest polką. – odpowiedziałem przez zęby.
- Aha. – odpowiedział krótko i siedział cicho.
Całą drogę przemilczeliśmy. Ja patrzyłem przez okno podziwiając panoramę Warszawy. Pierwszy raz w życiu widziałem to miasto. Nigdy tak naprawdę nie miałem możliwości odwiedzenia Polski. Tutaj wszystko wydawało się inne. Ludzie, budynki, samochody. Jejku, nawet ptaki inaczej wyglądały. Droga się strasznie dłużyła. Zdawało mi się jakbyśmy jechali dłużej aniżeli ja leciałem tutaj z Anglii.
Moje serce wybijało nieznany rytm. Ręce się pociły i zagryzałem wargi. Nie wiedziałem o co chodzi dopóki nie usłyszałem cichego szeptu Mari „Jesteśmy na miejscu, Zayn”. Puls wskoczył mi na wyższe obroty, aż sam nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Tak naprawdę całe życie nie bałem się tak strasznie jak teraz. Granie przed kilkunastu tysięczną grupą ludzi? Żaden problem. Spotkanie dziewczyny, która zajęła twoje serce? Mount Everest.
Szybko wysiadłem z taksówki i chwyciłem nasze torby. Chciałem szybko wejść do środka, ale Mari mnie zatrzymała.
- Zayn, może ja wejdę pierwsza? – zapytała łapiąc mnie za rękę.
- Czemu? Co?! Nie. Ja wejdę… Muszę. – powiedziałem bardziej do siebie niż do niej.
- Nic nie musisz, dobrze o tym wiesz. Serce ci się uspokoi i nie będziesz tak wariował. – powiedziała stanowczo.
- Ja… Ja chcę, Mari. Pozwól mi. – powiedziałem zerkając jej w oczy. – O niczym innym nie myślę jak o ujrzeniu jej twarzy na nowo.
- Jej twarz jest już inna… - powiedziała cicho.
- Dla mnie jest zawsze taka sama. Jest idealna. – powiedziałem chyba zbyt ostro, bo cofnęła swoją rękę. – Przepraszam… Po prostu…
- Nie przepraszaj, tylko idź. – powiedziała i się uśmiechnęła.
- Dziękuję. – powiedziałem i zacząłem się wspinać po schodkach.
Mari usiadła na ławeczce przed kliniką, a ja zacząłem się wspinać po schodach
- Gdzie leży Elli Joyce? – zapytałem i postukałem palcami w blat.
- Dzień dobry. – powiedziała, uśmiechając się krzywo. – Kim pan dla niej jest?
- Co.. – zatkało mnie. – Ja… Ja jestem jej przyjacielem.
- Wstęp ma do niej tylko rodzina najbliższa. – powiedziała i obróciła się, by sięgnąć po papiery z szafki.
- Ale pani nie rozumie! Przyleciałem do niej specjalnie z Anglii! Jest dla mnie wszystkim! – krzyknąłem.
- To pan mnie chyba nie rozumie. – powiedziała szorstko. – Nigdzie pan nie wejdzie i proszę się uspokoić, albo zawołał ochronę.
- Dziwka. – mruknąłem cicho i usiadłem na kanapie.
Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała. Nie mogłem się uspokoić. Ona gdzieś leży tam. Jest już blisko mnie i mogę mieć ją w swoich ramionach.
- Zayn? – usłyszałem czyjś głos i obróciłem głowę.
- Tak? – zapytałem, przyglądając się starszej kobiecie.
- Już się bałam, że nie przylecisz! – pisnęła i podeszła do mnie. – Jestem babcią Elli, to ja do was dzwoniłam. – powiedziała i się uśmiechnęła.
- To pani? – otworzyłem szerzej oczy. – Miło mi panią poznać.
- Wzajemnie dziecino. Gdzie jest Mari? – zapytała.
- Siedzi na zewnątrz. Pozwoliła mi wejść pierwszemu, ale niestety KTOŚ nie pozwolił mi wejść dalej. – powiedziałem, chłodno patrząc na recepcjonistkę.
- Shh, chodź kochanie, Elli aktualnie śpi, ale powinna się zaraz obudzić. – powiedziała. – Zrobisz jej miłą niespodziankę jak wstanie.
_____________________________________
Hej :) Tutaj znowu ja, Clauds. Napisałam 44 za zgodą Kamilii i za zgodą Kamy napiszę 45, liczę, że nie macie nic przeciwko :* Rozdział krótki, bo.. komputer się wyłączył, gdy prawie już go skończyłam. Obiecuję, że następny będzie ciekawszy i.. dłuższy. Do usłyszenia za kilkanaście dni, buziaki :)) x /clauds



11 komentarzy:

  1. Cudo! Czekam na nexta ;)
    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Amy.
    Cudowny rozdział <3
    Kocham, czekam, do następnego xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Booooski <3 A nie wiesz może czy Kamila nie chce wrócić do pisania w najbliższym czasie?? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cams nigdzie się nie wybiera, ona tutaj będzie cały czas :)) /clauds

      Usuń
  4. Easy Kotenieńku xx jeszcze wrócę :) xx much love ~Camille

    OdpowiedzUsuń
  5. Super:) Kiedy będzie następny rozdział ??:)
    -Natt

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny:) Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej moja droga :* Chcę Ci przekazać wiadomość :D
    Zostałaś nominowana do Liebster Award !!!
    Co i jak dowiesz się na mojej stronie z opowiadaniem :D
    http://przyjazncharliebrown.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. camila, ja mam do zielonej góry przyjechać i cię jakoś zmobilizować do napisania nowego rozdziału?
    eh... mogłabyś mi podać twojego tt, bo zmieniłaś nazwę ;c

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej ^^ Może chcesz poczytać coś o Niallu? gorzka-strona-cukierka.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń