Z perspektywy Zayn’a.
- Gdzie są bilety? – zapytałem, podchodząc do Mari, która
siedziała spokojnie na kanapie i przytulała się do Harry’ego.
Tak, owszem, cieszyłem się, że są razem i już się nie
kłócą, bo sam miałem tego dość. Ale ludzie! Zaraz mamy lot, a ona sobie siedzi.
- W torebce. – powiedziała w przerwie, gdy całowała
Harry’ego.
- A mój paszport? – zapytałem, klepiąc się po kieszeniach
od spodni i od skóry. – Boże! Gdzie mój paszport?! – pisnąłem.
- Wyluzuj stary. – podszedł do mnie Niall i klepnął mnie
w plecy. – Zawsze go gubisz, więc schowałem do swoich dokumentów.
- Tak, tak, ale że ty je też zawsze gubisz postanowiłem,
że wsadzę je do swojej torby. – powiedział ze śmiechem Liam.
- Co? – odwróciłem się z przerażeniem w oczach. – Wy też
jedziecie?!
- No.. No tak. – powiedział Louis i usiadł na kanapie
obok Eleanor.
- Wszyscy? – przeliterowałem to słowo. – Wasza dwójka. –
wskazałem na Louisa i Eleanor, a oni kiwnęli głową. – I wasza… - kiwnąłem głową
na Liam’a i Danielle.
- Yeah. – wzruszyła ramionami Danielle.
- I ty też… - stwierdziłem, patrząc na Niall’a.
- Oczywiście!
- TEGO NIE BYŁO W PLANACH! – powiedziałem z wyrzutem do
Mari.
- Plany się zmieniły. – powiedziała ze spokojem w oczach.
- Fajnie wiedzieć. – powiedziałem ze wściekłością w
oczach.
Wstałem z krzesła i ruszyłem do drzwi.
- Gdzie się wybierasz? – usłyszałem głos Mari.
- Lecę sam, bez was. – powiedziałem. – Nie chcę byście ją
wszyscy widzieli, rozumiecie? Sam się boję ją zobaczyć, boję się wszystkiego i
tego co mogę tam zastać. – powiedziałem i poczułem, że po moim policzku spływa
łza, którą szybko starłem z policzka. – Przylećcie do nas później, dajcie nam
kilka dni sam na sam.
- Ale… - zaczął Niall.
- Tak, tęsknicie za nią, ale nie rozumiecie, że tak
będzie lepiej dla niej? To co tam zastaniemy nie będzie takie kolorowe jak
zawsze się nam może wydawać. Ona już nie jest taka sama. – powiedziałem,
przełykając głośno ślinę, by po moim policzku nie spłynęły kolejne oznaki słabości.
– Jesteśmy rodziną i zawsze tak będzie, ale błagam.
- Rozumiem. – powiedział Liam, podchodząc i wręczając mi
mój paszport, i bilet. – Leć.
Uśmiechnąłem się tylko i chwyciłem małą torbę podręczną.
- Nie! – usłyszałem wrzask.
Obróciłem się i zobaczyłem Mari podbiegającą do mnie.
- Lecę z tobą, Malik, czy chcesz czy nie! – powiedziała i
założyła płaszcz na ramiona.
- Jesteś w ciąży, zostań tutaj. – powiedziałem. – Będzie
tak lepiej dla ciebie.
- Ciąża to nie choroba, cholera! Lepiej? Ty nie wiesz co
będzie dla mnie lepsze. Lecę czy chcesz czy nie. – wzięła swoją torbę na
kółkach i się odwróciła do reszty.
- Za trzy dni wsiądźcie w samolot, chyba, że zadzwonię.
Wtedy plany się zmienią. – powiedziała i przytuliła się do Harry’ego, który już
stał koło jej boku.
- Kocham cię. – usłyszałem szept Harry’ego.
Podszedłem do reszty.
- Przepraszam, ale.. – zacząłem, ale Danielle mi
przerwała.
- Leć do niej i spraw, że między wami będzie już wszystko
dobrze, okej? – powiedziała brunetka.
- Dziękuję. Trzymajcie się, hej. – pożegnałem się z
każdym z osobna i ruszyłem do samochodu.
Spakowałem torbę do bagażnika i usiadłem za kierownicą.
Po chwili usiadła koło mnie Mari i powoli ruszyliśmy w stronę lotniska. Całą
drogę żadne z nas się nie odezwało. Patrzyłem tępo w drogę oczekując znaku
nakierowującego nas na lotnisko. Gdy już taki ujrzałem, wiedziałem, że tylko
godziny dzielą mnie od niej.
- Boisz się? – odezwała się do mnie, gdy wchodziliśmy na
pokład samolotu.
- Lotu? – zapytałem głupio, chociaż wiedziałem o co jej
chodzi.
- Nie, debilu, spotkania. – powiedziała cicho.
- Jak niczego bardziej w tym popieprzonym świecie. –
westchnąłem i usiadłem na jednym z foteli pod oknem.
Już po chwili lecieliśmy do Polski. Próbowałem zasnąć,
ale na próżno się starałem. Gdy zamknąłem oczy, widziałem jej oczy, jej
przepiękny uśmiech. Słyszałem jak mówi do mnie „Kocham Cię” i czułem dotyk jej
ust na swoich. Czułem jak mnie przytulała i szeptała, że będziemy ze sobą do
końca życia, że nic nas nie rozdzieli.
- Mari.. – szturchnąłem blondynkę, wyrywając ją ze snu.
- Tak? – zapytała.
- Naucz mnie czegoś po polsku. – zaśmiałem się nerwowo.
I już po kilku minutach umiałem powiedzieć dwa
najważniejsze słowa jakie powinienem jej powiedzieć, gdy ją ujrzę. I nauczyła
mnie jak się przedstawiać.
- Po co mi to? – pytałem, gdy tłumaczyła jak wymówić
słowa na przywitanie.
- Skarbie, tam będą jej rodzice. Nie uważasz, że byłoby
dobrze znać chociaż kilka słów? – zapytała, nie musiałem jaj odpowiadać, bo
dobrze wiedziałem, że byłoby dobrze.
Powtarzałem jak mantrę w głowie dwa słowa, aż ludzie się
obracali, gdy przechodziłem przez lotnisko.
- Dobrze ci idzie! –usłyszałem i uśmiechnąłem się do
Mari, która chwyciła moją dłoń w celu wsparcia mnie na duchu.
Dobrze wiedziałem, że sama też cierpi, tym bardziej, że
jest w ciąży. Każdy stres powoduje, że wszystko ją boli, a jednak przyleciała
tutaj. Jest jej najlepszą przyjaciółką, musiała.
- Do kliniki poprosimy. – powiedziała Mari do kierowcy.
Usiedliśmy z tyłu i ruszyliśmy. Oddychałem głęboko,
czekając na moment aż ujrzę budynek z napisem „DOCRATES”.
- Znam pana. – zaczął kierowca.
- Naprawdę? – zapytałem, wywracając oczami.
Spojrzałem krzywo na Mari, a ta uśmiechnęła się dodając
mi otuchy.
- Taaaak. – przeciągnął. – Moja córka pokazuje mi pana
plakaty i mówi coś w stylu „To jest Zayn i zapamiętaj to imię, bo to on będzie
ojcem moich dzieci”. – mówił śmiesznym głosem, próbując naśladować swoją córkę.
Przeraziłem się. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, dlatego
siedziałem cicho i uśmiechnąłem się krzywo do kierowcy.
- A po co wam jechać do kliniki, gdzie leczy się
nowotwory? – zapytał.
Był aż nadto ciekawski, ale nic nie mogłem na to
poradzić. Chciałem już chamsko odpowiedzieć, ale Mari mnie powstrzymała i
odpowiedziała za mnie.
- Do przyjaciółki, która się tam leczy. – powiedziała
cicho.
- To u was w Wielkiej Brytanii nie ma lepszych? – zapytał
się z powątpieniem.
- Ona jest polką. – odpowiedziałem przez zęby.
- Aha. – odpowiedział krótko i siedział cicho.
Całą drogę przemilczeliśmy. Ja patrzyłem przez okno
podziwiając panoramę Warszawy. Pierwszy raz w życiu widziałem to miasto. Nigdy
tak naprawdę nie miałem możliwości odwiedzenia Polski. Tutaj wszystko wydawało
się inne. Ludzie, budynki, samochody. Jejku, nawet ptaki inaczej wyglądały. Droga
się strasznie dłużyła. Zdawało mi się jakbyśmy jechali dłużej aniżeli ja
leciałem tutaj z Anglii.
Moje serce wybijało nieznany rytm. Ręce się pociły i
zagryzałem wargi. Nie wiedziałem o co chodzi dopóki nie usłyszałem cichego
szeptu Mari „Jesteśmy na miejscu, Zayn”. Puls wskoczył mi na wyższe obroty, aż
sam nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Tak naprawdę całe życie nie bałem się tak
strasznie jak teraz. Granie przed kilkunastu tysięczną grupą ludzi? Żaden
problem. Spotkanie dziewczyny, która zajęła twoje serce? Mount Everest.
Szybko wysiadłem z taksówki i chwyciłem nasze torby.
Chciałem szybko wejść do środka, ale Mari mnie zatrzymała.
- Zayn, może ja wejdę pierwsza? – zapytała łapiąc mnie za
rękę.
- Czemu? Co?! Nie. Ja wejdę… Muszę. – powiedziałem
bardziej do siebie niż do niej.
- Nic nie musisz, dobrze o tym wiesz. Serce ci się
uspokoi i nie będziesz tak wariował. – powiedziała stanowczo.
- Ja… Ja chcę, Mari. Pozwól mi. – powiedziałem zerkając
jej w oczy. – O niczym innym nie myślę jak o ujrzeniu jej twarzy na nowo.
- Jej twarz jest już inna… - powiedziała cicho.
- Dla mnie jest zawsze taka sama. Jest idealna. –
powiedziałem chyba zbyt ostro, bo cofnęła swoją rękę. – Przepraszam… Po prostu…
- Nie przepraszaj, tylko idź. – powiedziała i się
uśmiechnęła.
- Dziękuję. – powiedziałem i zacząłem się wspinać po
schodkach.
Mari usiadła na ławeczce przed kliniką, a ja zacząłem się
wspinać po schodach
- Gdzie leży Elli Joyce? – zapytałem i postukałem palcami
w blat.
- Dzień dobry. – powiedziała, uśmiechając się krzywo. –
Kim pan dla niej jest?
- Co.. – zatkało mnie. – Ja… Ja jestem jej przyjacielem.
- Wstęp ma do niej tylko rodzina najbliższa. –
powiedziała i obróciła się, by sięgnąć po papiery z szafki.
- Ale pani nie rozumie! Przyleciałem do niej specjalnie z
Anglii! Jest dla mnie wszystkim! – krzyknąłem.
- To pan mnie chyba nie rozumie. – powiedziała szorstko.
– Nigdzie pan nie wejdzie i proszę się uspokoić, albo zawołał ochronę.
- Dziwka. – mruknąłem cicho i usiadłem na kanapie.
Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała. Nie mogłem
się uspokoić. Ona gdzieś leży tam. Jest już blisko mnie i mogę mieć ją w swoich
ramionach.
- Zayn? – usłyszałem czyjś głos i obróciłem głowę.
- Tak? – zapytałem, przyglądając się starszej kobiecie.
- Już się bałam, że nie przylecisz! – pisnęła i podeszła
do mnie. – Jestem babcią Elli, to ja do was dzwoniłam. – powiedziała i się
uśmiechnęła.
- To pani? – otworzyłem szerzej oczy. – Miło mi panią
poznać.
- Wzajemnie dziecino. Gdzie jest Mari? – zapytała.
- Siedzi na zewnątrz. Pozwoliła mi wejść pierwszemu, ale niestety
KTOŚ nie pozwolił mi wejść dalej. – powiedziałem, chłodno patrząc na
recepcjonistkę.
- Shh, chodź kochanie, Elli aktualnie śpi, ale powinna
się zaraz obudzić. – powiedziała. – Zrobisz jej miłą niespodziankę jak wstanie.
_____________________________________
Hej :) Tutaj znowu ja, Clauds. Napisałam 44 za zgodą Kamilii i za zgodą Kamy napiszę 45, liczę, że nie macie nic przeciwko :* Rozdział krótki, bo.. komputer się wyłączył, gdy prawie już go skończyłam. Obiecuję, że następny będzie ciekawszy i.. dłuższy. Do usłyszenia za kilkanaście dni, buziaki :)) x /clauds
Cudo! Czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńKocham <3
Zgadzam się z Amy.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <3
Kocham, czekam, do następnego xoxo
Booooski <3 A nie wiesz może czy Kamila nie chce wrócić do pisania w najbliższym czasie?? ;D
OdpowiedzUsuńCams nigdzie się nie wybiera, ona tutaj będzie cały czas :)) /clauds
UsuńEasy Kotenieńku xx jeszcze wrócę :) xx much love ~Camille
OdpowiedzUsuńSuper:) Kiedy będzie następny rozdział ??:)
OdpowiedzUsuń-Natt
Najpierw trzeba go napisać :) ~Camille
UsuńCudowny:) Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńHej moja droga :* Chcę Ci przekazać wiadomość :D
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award !!!
Co i jak dowiesz się na mojej stronie z opowiadaniem :D
http://przyjazncharliebrown.blogspot.com/
camila, ja mam do zielonej góry przyjechać i cię jakoś zmobilizować do napisania nowego rozdziału?
OdpowiedzUsuńeh... mogłabyś mi podać twojego tt, bo zmieniłaś nazwę ;c
Hej ^^ Może chcesz poczytać coś o Niallu? gorzka-strona-cukierka.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuń