piątek, 25 maja 2012
Rozdział X.
Z perspektywy Mari.
Szykując sobie ciuchy na jutrzejszy dzień, usłyszałam przeraźliwy huk. W pierwszym momencie myślałam, że to Eric, lecz po pewnej chwili zdałam sobie sprawę, że to było u mnie w łazience. Pobiegłam szybko w jej stronę i otworzyłam drzwi. Zastałam straszny widok!
- Elli! Kochanie... - podbiegłam do przyjaciółki, która leżała w wannie. Tuż przy głowie miała wielką plamę krwi, która leciała z jej czoła.
- Tato! - wrzasnęłam, a po chwili mój ojciec zjawił się w progu łazienki.
- Boże, dziecko, co tu się stało?! - podbiegł do wanny.
- Nie wiem tato.. Był huk, a potem.. - rozbeczałam się jak małe dziecko. Po chwili do łazienki wbiegła mama, a za nią Eric. Tata wyniósł Elli z łazienki i położył ją na łóżku. Mama zadzwoniła po pogotowie. Siedziałam tuż przy krwawiącej głowie, trzymając mokrą ścierkę na jej czole. Widziałam również, że we włosach miała krew, po chwili zauważyłam dużą ranę, łzy momentalnie pociekły mi po twarzy.
- Elli, obudź się, błagam! - krzyczałam, gdy ratownicy medyczni wchodzili do pokoju. - Jadę z wami! - powiedziałam.
- Nie możesz, zostań tu! - powiedział jeden z ratowników, który był strasznie młody.
- To jest moja przyjaciółka, muszę być przy niej, obiecałam to jej! - krzyknęłam, a ten kiwnął głową na zgodę. Wsiadłam pośpiesznie do karetki, przez szybę widziałam oddalający się dom.
5 godzin później.
- Jej stan jest stabilny, powinna się obudzić za jakąś godzinne. Ma mocne wstrząśniecie mózgu oraz obrażenia wewnątrz czaszkowe, a także złamany obojczyk. - powiedział doktor, a ja wraz z rodziną Elli usiadłam na krzesłach przed jej pokojem.
- Kiedy można będzie do niej wejść? - odezwała się babcia Józia.
- Można już teraz, ale osobno. - powiedział lekarz i się oddalił. Każdy z jej rodziny wchodził po kolei, a ja w między czasie przeszłam się po skrzydle szpitala, rozmyślając o tym wszystkim. Wiedziałam czyja to była wina. Muszę się skontaktować z chłopakami.. Elli miała numer Niall'a! Poszperałam w torebce w celu znalezienia jej telefonu, ponieważ spakowałam go jeszcze zanim znalazłyśmy się w domu. Poszperałam w numerach, było kilka nieznanych. W przypadku pierwszych dwóch odebrały jakieś dziewczyny. Gdy miałam już dzwonić na trzeci numer, mama Elli zawołała mnie bym teraz to ja weszła do przyjaciółki. Pośpiesznie ruszyłam w stronę jej sali. Wchodząc, pożegnałam się jeszcze z rodziną Elli, ponieważ musieli jechać już do domu. Moja przyjaciółka leżała bezradnie podłączona do jakiś różnych przyrządów. Łzy mimowolnie poleciały mi po twarzy. Podeszłam, złapałam ją za rękę i zaczęłam mówić.
- Za 4 dni idziemy do szkoły, uczniowie piszą jakieś testy, no wiesz.. A my jesteśmy szczęściary.. Nie wiem co będziemy robić przez te dni, ale obiecuję ci, że zrobię wszystko.. Wszystko co w mojej mocy byś czuła się jak najlepiej.. A Malika dorwę i mu nogi z tego fajnego tyłka powyrywam.. Nie wiem jak to się stało, powinnam być z tobą.. Wiem, dziwne.. W łazience, ale powinnam.. Chciałabym móc usłyszeć twój śmiech, jakiś żart jak to masz w zwyczaju.. Ale błagam, obudź się.. - rozryczałam się. Po kilkunastu minutach poczułam uścisk w dłoni, którą trzymałam przyjaciółkę. Podniosłam głowę i spojrzałam na jej owiniętą bandażami i jakimiś kabelkami twarz.
- Elli! - powiedziałam z nadzieją.
- Mari..- uśmiechnęła się, na tyle na ile pozwalała jej aparatura. Obudziła się. Mogło być już tylko lepiej.
3 dni później.
- Mari! - przyjaciółka wbiegła do mnie do domu. Czuła się już o wiele lepiej, od wczoraj jest w domu i jest tak, jakby nic się nie stało. Gdyby nie wielki siniak tuż koło prawego oka i lekka blizna na czole, wydawać by się mogło, że nic jej nie było.
- No hej, hej! Co jest? - zapytałam, wychodząc z kuchni.
- Moi rodzice lecą dzisiaj do Polski z babcią Józią i wracają za 3 dni. Przenocujesz mnie czy może ty śpisz u mnie? - zapytała.
- Ty u mnie, będzie bezpieczniej, moi rodzice będą nas pilnować, a jakby co, daleko do siebie byś nie miała. - uśmiechnęłam się.
- Tak myślałam.. - wyszła na chwile z domu, wracając z wielka torbą ciuchów. - Tak myślałam, więc wzięłam ze sobą ciuchy tak na wszelki wypadek. - i wybuchłyśmy śmiechem.
- Na kolację robię sałatkę owocową, chodź pomożesz mi. - i pociągnęłam ją za rękę w stronę kuchni, gdzie siedział Eric.
- O, Elli! Cześć, jak się czujesz? - zapytał, wyciągając truskawkę z koszyka.
- Siema, mały. A bardzo dobrze, głowa mnie boli, ale jak zjem pyszna sałatkę, będzie o wiele lepiej... Dlatego nie wyjadaj wszystkich truskawek! - Elli zabrała mu koszyk, a brat się oburzył.
- Jesteś nie dobra! - i wyszedł z kuchni.
- Nie przejmuj się nim, przejdzie mu. - powiedziałam i zabrałam się za truskawki, brzoskwinie, kiwi i pomarańcze by dać je do sałatki.
- A arbuz? - zapytała się Elli.
- O, dzięki za przypomnienie. - wyciągnęłam arbuza z lodówki i pokroiłam w kosteczki. Gdy wszystko pokroiłyśmy, wrzuciłyśmy do wielkiej różowej miski. Odłożyłyśmy trochę dla Eric’ a i ruszyłyśmy w stronę mojego pokoju. Po drodze powiadomiłam rodziców, że przyjaciółka śpi u mnie, zgodzili się od razu. Elli tuż po przekroczeniu progu mojego pokoju chwyciła mojego laptopa i włączyła twitter'a.
- No bez jaj! - krzyknęła.
- Co jest? - mocno zaniepokojona podeszłam do niej, nachylając się i czytając wpis Zayn'a, a kogo by innego.
- Przyjeżdżają znów do Wolverhampton?! No nie! - nie mogłam w to uwierzyć.
- Chyba się stąd wyprowadzam! Gdzie nie jestem są i oni! Nie chcę już ich znać. - powiedziała i chwyciła wielką miskę z sałatką.
- Szkoła się zaczyna, więc luzik, koleżanko, nic nie będzie. - powiedziałam, a w myślach wiedziałam, że muszę zadzwonić do Niall'a, którego numer miała Elli albo mam lepszy pomysł!
- Włączymy jakiś film? - zapytała i zaczęła przeglądać listę filmów dostępnych w wypożyczalni internetowej. Zaczęłyśmy oglądać jakiś horror, ale po godzinie Elli już spała. Więc postanowiłam wcielić swój plan w życie. Szybko chwyciłam telefon przyjaciółki i wyszukałam numer Niall'a. Zapisałam go u siebie w IPhone'ie i wyszłam z domu, zostawiając Elli samą w łóżku. Wiedziałam gdzie muszę iść i właśnie tam szłam. Mijałam po drodze kilku ludzi ze szkoły. Już jutro znów ich będę widywać codziennie. Tęsknie za nimi. Po piętnastu minutach znalazłam się tam gdzie chciałam. Stanęłam i nacisnęłam dzwonek.
Z perspektywy Liam'a.
Zostało nam jeszcze pół godziny drogi do mojego domu. Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że będzie to najlepsze miejsce na spędzenie dwóch dni wolnego od koncertów. A, że następny koncert mamy właśnie w Wolverhampton to nasz pomysł wydawał się jeszcze lepszy. Wszyscy spali, ja jakoś nie mogłem. Próbowałem wszystkiego, nie udało się, więc chwyciłem za telefon i wszedłem na twitter'a. Jak zwykle tysiąc wiadomości od fanek, jednej nawet odpisałem, reszcie nie zdążyłem, bo właśnie wjechaliśmy do miasta.
- Chłopaki, wstajemy! - szturchałem każdego po kolei. Najtrudniej jak zwykle było obudzić Zayn'a, bo chłopak kocha spać.
- Nareszcie, bo już zgłodniałem. - odezwał się Niall. Każdy od razu wybuchnął śmiechem, bo to była norma u Niall'a, że jadł, ale po takiej drodze to tym bardziej. Wjechaliśmy właśnie na podjazd, gdy z domu wyszła moja mama.
- Dobry wieczór, chłopaki! - krzyknęła i mnie przytuliła. - Witaj w domu, synu.
- Jak dobrze cię widzieć. - powiedziałem i spojrzałem na chłopaków. - Są głodni, masz coś dobrego? - zapytałem.
- Pewnie, ale najpierw musicie z gościem pogadać, który do was przyszedł. - powiedziała mama i weszła do domu, a my za nią. Słyszałem za sobą ciche szepty o tym kto na nas czeka. Wszyscy stawiali na jakiegoś dziennikarza czy coś w tym stylu..
- Cześć wam. - z kanapy wstała Mari i się krzywo uśmiechnęła.
- O kurczę... - powiedziałem i spojrzałem po twarzach chłopaków. Louis jak i Niall się uśmiechali, norma. Zayn patrzył z nadzieją jakby czekał na Elli, której nie było. A Harry? Harry po prostu stał i nie wiedział co zrobić. Ale w końcu podszedł do niej i ją przytulił. Po chwili wszyscy usiedli na kanapie i spojrzeli na siebie.
- Wiem, że wyszło głupio z tym Londynem i w ogóle.. - powiedziała Mari, ale Louis jej przerwał.
- Byliśmy potem u was w tym domku, ale was już nie było... - dziewczyna spojrzała na niego.
- Autobus, no wiesz, ale szkoda, że nie powiedzieliście, że macie jakąś konferencje.. Nawet się nie pożegnaliście! - Mari krzyknęła do wszystkich, ale wiedziałem, że największe pretensje ma do Harry'ego.
- Przepraszam, ale Paul już czekał na nas, nie zdążyliśmy nic powiedzieć, no nie powtórzy się to. - powiedział Niall, a ja się zgodziłem.
- No pewnie, że nie powtórzy, bo już się nie spotkamy. Przyszłam wam tylko podziękować za wszystkie minuty spędzone z wami, oddać koszulkę, której niby Elli nie potrafiła oddać... - dziewczyna rzuciła koszulką w Zayn'a. - I chciałabym byście zapomnieli o nas, bo przez was Elli prawie zginęła. - powiedziała Mari i wstała patrząc srogo na Zayn’a. - Dziękuję jeszcze raz za wszystko. - i najprościej w świecie wyszła z domu. Wszyscy byli zdezorientowani, najbardziej Harry, który po minucie wstał i poszedł do pokoju w którym miał spać.
Z perspektywy Elli.
Obudziłam się. Strasznie mnie głowa bolała, więc schyliłam się po butelkę z wodą. Po chwili zdałam sobie sprawę, że nigdzie nie było Mari. Spojrzałam na zegarek, było grubo po drugiej, za 5 godzin idziemy do szkoły. Wiedziałam, że nie zasnę, dlatego wstałam i przeszłam się po domu w celu znalezienia przyjaciółki. Nigdzie jej nie było, gdy wzięłam mój telefon do ręki, zdałam sobie sprawę, że jest rozładowany, wiec podłączyłam go i włączyłam laptopa. Miałam dość twitter'a, dlatego Facebook poszedł na pierwszy ogień. Jak na dzień przed rozpoczęciem szkoły, ludzi była masa. Ale jedno imię i nazwisko mi się rzuciło w oczy, a mianowicie Paul Auber. Był to mój były chłopak, zerwaliśmy ze sobą, ponieważ przeprowadził się do Kanady. Postanowiłam do niego napisać, dawno z nim nie rozmawiałam.
E: Hej Paul, co tam? ;)
P: Cześć, Elli! Nie śpisz?
E: Nie mogę spać, zaraz i tak wstaje do szkoły.
P: Ja wróciłem i czekam na kolację ;p
E: To jaka jest różnica czasu? ;o
P: 16 godzin, bo mam właśnie godzinę 19 haha :d
E: Boże, fajny macie ten czas...
P: No nie wiem, trudno się przyzwyczaić.
E: Jesteś tam już 3 miesiące, więc nie jest tak źle.
P: Właśnie.. O te 3 miesiące za dużo, strasznie tęsknie za Wolverhampton..
E: Tylko?
P: Ale bardziej za Tobą, brakuję mi twojego zwariowania, chciałbym Cię teraz przytulić :*
E: Chciałabym, ale raczej z moją głową to nie za bardzo ;(
P: Co jest?
E: Miałam wypadek, wstrząs mózgu, obicia wewnątrz czaszkowe i takie tam..;)
P: Chyba będę musiał przyjechać i Cię popilnować, bo coś strasznego się z Tobą dzieje..
E: To czekam... <3
I wyłączyłam facebook'a. Na zegarze była już 4.. Tak krótko z nim gadałam, a tyle czasu minęło. Właśnie w tym momencie do pokoju weszła Mari.
- Gdzie ty się podziewałaś do cholery jasnej?! - spojrzałam na nią.
- Przepraszam, ale musiałam się przejść, nie mogłam zasnąć.. - powiedziała i się uśmiechnęła.
- Dobrze, dobrze.. Tak stwierdziłam, że nie opłaca nam się iść spać, więc może chodźmy wykąpiemy się, spakujemy książki i przyszykujemy ciuchy. - powiedziałam, chwytając za ręcznik i kosmetyczkę.
- Jasne, ale uważaj na siebie! - krzyknęła za mną, a ja już byłam w łazience. Nalałam całą wannę wody i zanurzyłam się w niej. Po chwili słyszałam jak Mari jest w łazience u Eric’ a, bo słychać było jak leci woda. Siedziałam w wannie i właśnie tam zdałam sobie sprawę, że tak na prawdę to tęsknie za Paul’em i nawet jakbym nie mogła z nim być, jako przyjaciel byłby idealny.. Owinęłam się ręcznikiem i ruszyłam w stronę pokoju, tam stała już Mari i patrzyła się na mnie dziwnym wzrokiem.
- Przez ten pobyt w szpitalu, schudłaś! - powiedziała, a ja wybuchłam śmiechem.
- Ciekawe gdzie? Bo jak na razie wszędzie widzę takie samo ciałko. - powiedziałam i spojrzałam na nią. - Ty też jesteś chudsza niż byłaś. - i podeszłam do szafy, gdzie znajdowały się moje i Mari ciuchy.
- To w czym idziemy do szkoły? - zapytała się mnie przyjaciółka.
- Ja chyba idę w rurkach beżowych, czarnym swetrze i czarnych adasiach. - powiedziałam, a przyjaciółka spojrzała na mnie jak na wariatkę.
- No chyba nie! Idziesz jutro w jasnych jeansach z dziurami, tej bluzce szarej co dostałaś od babci Józi z motywem flagi Polskiej i szarych szpilkach z Londynu. - powiedziała przyjaciółka, a ja musiałam się zgodzić. Dla niej wybrałam czerwone rurki, czarne szpilki i bokserkę, a na nią czarną ramoneskę. Ja miałam taką samą, tyle, że beżową. Ubrałyśmy się i spojrzałam na zegarek. Była szósta dwadzieścia. Miałyśmy czterdzieści minut do autobusu. Wzięłyśmy swoje torby i ruszyłyśmy do kuchni po śniadanie. Wzięłyśmy po batonie i puszce coli i wyszłyśmy z domu. Droga do szkoły była długa, więc czterdzieści minut starczy nam na dojście do sali, gdzie mamy próbę cheerleaderek. A, że należałyśmy do drużyny, musimy chodzić na próby, tym bardziej, że Caroline mówiła, że będzie nowy układ.
W szkole od razu ruszyłyśmy do szafek po nasze stroje do ćwiczeń i poszłyśmy na salę. Tam przywitałyśmy się z dziewczynami i rozpoczęliśmy próbę.
- Dzisiaj krócej tańczymy, bo ja mam o 8 wejście za kulisy na próbę One Direction. - powiedziała Caroline, a ja od razu poczułam się słabo.
- No wiecie, Zayn.. Rozmawiałam z nim ostatnio jak był u Liam'a i dał mi swój numer. - zaczęła się przechwalać, a cała reszta dziewczyn stanęła w kółko koło niej i słuchały jak mówi.
- A najlepszy był motyw jak Zayn mnie pocałował w policzek na pożegnanie, no mówię wam.. - już dalej nie mogłam tego słuchać, pobiegłam do łazienki. Słyszałam bieg Mari za sobą, ale zgubiłam ją, gdy skręciłam do łazienki męskiej.
Z perspektywy Mari.
Zgubiłam ją, znaczy domyślam się gdzie pobiegła, ale grupa ludzi mi zakorkowała drogę. Niby nic dziwnego, ale zebrała się chyba cała szkoła przy głównym wejściu. Nawet dziewczyny z treningu przybiegły. Przecisakłam się między ludźmi, mijając kilku nowych uczniów. Gdy już byłam na samym przodzie, przeżyłam szok.
- Co wy do jasnej cholery tu robicie?- zapytałam 5 chłopaków, których bardzo dobrze znałam.
- Przyszliśmy, bo musimy.. znaczy muszę pogadać z..- nie dokończył Zayn, bo Caroline podeszła do niego i się przytuliła.To co się działo potem było komiczne.
- Zaynuś, kochanie, przyszedłeś tu dla mnie? - dziewczyna mocno go wyściskała.
- Nie do ciebie.. - powiedział, odpychając się od niej. Postanowiłam, że wykorzystam ten moment i pobiegłam po Elli. Ruszyłam w stronę męskiej toalety, tam otworzyłam jedne z drzwi i zastałam przyjaciółkę płaczącą.
- Nie rycz mi tu, tylko ogarnij swoją piękną twarz i chodź! - powiedziałam, uśmiechając się do niej.
- Po co? - zapytała, myjąc twarz w wodzie, a następnie nakładając fluid, który jej podałam oraz tusz. Spięła włosy w wysokiego koka i wyszłyśmy z łazienki.Ciągnęłam ją w stronę wyjścia.
- Po co tam idziemy? Mamy trening.. - powiedziała Elli.
- Chodź nie marudź, będziesz chciała mnie zabić, ale potem mi podziękujesz. - i uśmiechnęłam się do niej. Przecisnęłyśmy się przez tłum ludzi, którzy otoczyli chłopaków.
- Zayn! - pisnęła Elli, a chłopak spojrzał na nią swoimi brązowymi oczami.
- Elli.. - powiedział i chciał podejść do Elli, ale nie zrobił tego, bo Caroline w tym momencie go pocałowała. Dziewczyna wycofała się do tyłu i wyszła ze szkoły.Wybiegłam za nią, a za sobą słyszałam czyjeś wołanie, nie obróciłam się, musiałam dogonić Elli.
_______________________________________________
Hejko! ;) Wiem, że lekko pomieszany rozdział, ale na jednej postaci nie umiałam się dzisiaj skupić ;> I tak, wiem, Mari nudna jak flaki z olejem, ale chyba ona ma taka być, dostanie kilka przebłysków ;] To Elli ma być wariatką, LOL. Buziaki, do niedzieli <3 /clauds
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny rozdział, bardzo mi się podobał, mam nadzieję że następny będzie tak samo cudowny. xx
OdpowiedzUsuńWkurwia mnie Caroline... ;]
OdpowiedzUsuńŚwietny, ciekawy rozdział, jeden z najlepszych! ;* czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńnie żeby coś, ale podoba mi sieee !
OdpowiedzUsuńproooooszę o następny, kochane! <3
OdpowiedzUsuńMoja przyjaciółka Was czyta i postanowiłam też przeczytać i co? Ciekawe rozdziały, postacie też, ładnie piszecie i stylistycznie i ogólnie ;) Czekam na następne! Natalia ;)
OdpowiedzUsuńnajlepszy z wszystkich dziesięciu ;]
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, baaardzo mi się podoba ta opowieść. Czekam na następne rozdziały :) Pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuń