wtorek, 8 maja 2012

Rozdział VII.


Z perspektywy Mari.
Wczorajszy dzień nie zapamiętam zbyt miło. Zerwałam z Will'em, pokłóciłam się z Harry ‘m. Dlatego cieszę się, że Elli została i spędziła ze mną tę noc. Już dzisiaj jakoś o 13 musimy wyruszyć w stronę Londynu, by zdążyć na koncert o 20. Nie wiem co z biletami, ale o ile dobrze pamiętam wczorajszą rozmowę z Elli, to mówiła, że któryś z chłopaków ma zadzwonić i dogadać się co do wstępu na koncert. Miałam straszny sen, dlatego już po godzinie 6 wstałam i ruszyłam w stronę kuchni, gdzie miałam zamiar zrobić naleśniki z czekoladą i truskawkami. Po drodze otworzyłam drzwi od pokoju Eric ‘a i zastałam tam niesamowicie brudny pokój, chipsy rozsypane, a mój brat spał w ciuchach na łóżku. No cóż, zapomniałam go wczoraj dopilnować. Dochodząc do kuchni. pozbierałam wszystkie rzeczy, które wczoraj wraz z Elli zostawiłam. Były tam jakieś błyszczyki, szczotka, szpilki, znaczy "szpilek", bo tylko jeden but był. Drugi znalazł się w pokoju na sofie. Dziwne. Muszę posprzątać dom, bo wracają rodzice, a jak zastaną tak ten dom to stwierdzą, że już nigdzie nigdy nie pojadą.

Gdy tak smażyłam naleśniki, włączyłam radio, no tak, wszędzie już mówią o tym koncercie. Nie za bardzo mnie to wzruszyło, gdyby nie fakt, że była rozmowa z jednym z nich. Dokładniej - Harrym. Przełączyłam na inną stacje, tam nie było wywiadu, ale za to leciała ich piosenka. Stwierdziłam, że muszę się przyzwyczaić do tego brzmienia, dzisiejszy koncert podobno ma trwać aż do północy! Zamyślona w słowa, nie zauważyłam wchodzącego Eric ‘a do kuchni. Brat wykrzyczał głośne "BUU", a ja podskoczyłam i upuściłam jajko, które trzymałam w dłoni na naleśniki.

- Eric! Co Ty do jasnej cholery robisz? - zapytałam brata, nie oczekując odpowiedzi. - W tej chwili leć do Elli i ją obudź, bo dochodzi 7, a my nie mamy przyszykowanych ciuchów i w ogóle nie wiemy czy mamy iść.
- Dobrze, dobrze! Nie krzycz tak tylko! - powiedział, wytykając język i wbiegając po schodach do mojego pokoju. Zabierałam się za sprzątanie jajka, kiedy usłyszałam krzyki brata.
- Wstawaj! Wstawaj! Ktoś przyszedł do ciebie. - krzyknął głośno Eric.
- Kto? Kto? - usłyszałam Elli, a potem głośny śmiech Eric ‘a i wydukane słowo w czasie śmiechu " NIKT". Myślałam, że Elli zabije Eric ‘a, ale ta tylko zaczęła się śmiać. Miała dobry humor. To dobrze. Usłyszałam tylko jak ktoś zbiega po schodach i już Elli była koło mnie.
- Hej, piękna. - powiedziała Elli, przyglądając mi się. - Piękna, która zbiera jajko.. Po co ci jajko? - zapytała.
- Naleśniki robię na śniadanie. Chcesz, co nie? - zapytałam.
- No jasne, że tak. Co mam zrobić? - zapytała mnie i spojrzała na mnie. - Ja to posprzątam, a ty zacznij robić te naleśniki.

Ja robiąc naleśniki, ona sprzątając kuchnie i ogarniając dom wsłuchiwałyśmy się w słowa piosnki "Everything About You". Gdy już zasiadłyśmy przy stole, na zegarku przy kuchence widniała godzina 7:10, a to oznaczało, że mamy kilka godzin na uszykowanie się. Delektując się naleśnikami wraz z Elli i Eric'iem, nagle zadzwonił IPhone Elli.

- No odbieraj! - powiedziałam z pełną buzią, opluwając przy tym trochę Eric ‘a, za co mi się odpłacił.
- No już, już! - sięgnęła po telefon i zerknęła na wyświetlacz. - Nieznany! - zdziwiła się i odebrała, przy okazji połykając truskawkę.
- Tak słucham? - zapytała, włączając na głośnik.
- Hej, Elli. Tu Niall, pamiętasz? Miałem dzwonić.. - powiedział bardzo delikatny głos.
- O, hej Niall! - powiedziała Elli, robiąc się czerwona na twarzy. - Co tam?
- Spoko, właśnie wsiadamy do autobusu, bo ruszamy do Londynu. Miałem ci podać info co do koncertu i wejścia na niego, co nie? - powiedział, a w tle słychać było śmiech chłopaków.
- Serio nam załatwiłeś te wejściówki? Super! To mów.. - powiedziała Elli.
- NO załatwiłem, dziwne by nie.. No to słuchaj, koncert jest o 20, ale wy musicie być już jakoś o 17 w Londynie, bo inaczej was nie wpuszczą. Opisałem was już ochraniaczowi, który będzie wpuszczał VIP'y, więc bez problemu wejdziecie. Musicie tylko powiedzieć, że ... - Niall nie mógł dokończyć, bo ktoś mu przerwał.
- Hej, ślicznotko! - powiedział chyba Zayn, a raczej na bank Zayn.
- Uhm, Hej! - Elli zrobiła się bardziej czerwona, wyłączyła głośnik i ruszyła do salonu. Zaśmiałam się i posprzątałam po śniadaniu. Chwile później do kuchni wparowała Elli, piszcząc.
- Mamy bilety, mamy bilety! - skakała wokół mnie a ja się śmiałam.
- Co z tego, że mamy bilety jak nie mamy ubrań na koncert? - zapytałam, śmiejąc się.
- No to dalej, ruszamy na strych, poszperamy w ciuchach twojej mamy i coś znajdziemy.
Pobiegłyśmy po schodach na strych, usiadłyśmy przy wielkiej szafie. Elli pierwsze co chwyciła to brzoskwiniowa bluzka, sięgająca przed kolana. Można rzec, że to tunika. Miała guziczki przy szyi, gdy Elli to przymierzyła, wyglądała niesamowicie. Stwierdziłyśmy, że założy do tego matowe czarne rajstopy i koturny. Nie była wystrojona, wyglądała ślicznie. W sam raz. Mi się bardzo podobała. Gdy rozpuści swoje długie brązowe włosy, podkreśli mocno oczy i nałoży błyszczyk na usta, będzie wyglądać olśniewająco. Ona już miała strój, ja nie.
- Bo ty nie założysz tej sukienki na koncert? - zapytała się mnie Elli, przeglądając się w wielkim lustrze, które stało koło szafy.
- No nie za bardzo, Harry mnie już w niej widział. I coś tak czuję, że za fajnie na koncercie w takiej miniówce bym się nie czuła. - powiedziałam, przeglądając szafę.
- No to szukamy dalej! - powiedziała, grzebiąc w szafie. Po chwili wyciągnęła Czarną bluzeczkę na ramiączkach, na piersi miała kieszonkę wysadzaną ćwiekami. Tak, moja mama miała gust. Bluzka była idealna do miętowych spodenek i do czarnych conversów.
- Nie, nie ma tak! Na bank nie pójdziesz mi w conversach! - powiedziała Elli, chwytając moje trampki.
- No czemu? Ej! To w czym mam iść? - zapytałam. Elli nie odpowiedziała, tylko chwyciła buty z szafy, na 10 cm szpilce. Były czarne, skórkowane. Śliczne, ale ja przecież nie umiem chodzić na szpilkach!
- Nie, nie pójdę w nich! - powiedziałam.
- No proszę, raz! Weźmiesz trampki do torby, ale chociaż załóż by Hazza je zobaczył! - prosiła mnie Elli.
- No pewnie, robię to dla Ciebie! - powiedziałam jej, chwytając szpilki. - Idziemy do pokoju, malujemy się i robimy włosy. - powiedziałam. W pokoju pomalowałam Elli, nałożyłam jej czarna kredkę na oczy, cień szary i mocno wytuszowałam jej oczy. Na ustach miała ciemny błyszczyk, na policzkach róż. Włosy z reguły miała proste, ale tu wzięłam pojedyncze kosmetyki zakręciłam. Wyglądała niesamowicie, wręcz jak nie z tej ziemi.
- WOW! - tylko to wyszło z moich ust, a ona się uśmiechnęła, pokazując swoje białe zęby.
- Dzięki, a teraz chodź, ciebie piękna robimy. - powiedziała, nakładając na moje oczy jasny cień, w kancikach dając ciemniejszy. Robiąc mi kreskę, tzw. kocie oko, nakładając tusz. Nałożyła mi różu i czerwoną szminkę, lekko nabłyszczając ją bezbarwnym błyszczykiem. Po jej minie wnioskowałam, że wyglądałam też w miarę dobrze. Włosy, które już od wczoraj miałam na wałkach, rozkręciłam. Miałam burzę loczków, utrwaloną lakierem.
- Hej, siostra, nieźle wyglądasz! - powiedział Eric. - Ale ty, Elli. No masakra! - dostał z błyszczyka i już go nie było. Ubrałyśmy się i stanęłyśmy przed lustrem. Wyglądałyśmy inaczej niż zwykle. Łatwo sobie nas wyobrazić, ja w czarnej bluzce na ramiączkach z ćwiekowaną kieszenią, miętowych krótkich spodenkach i szpilkach mojej mamy, a Elli w brzoskwiniowej bluzce, przed kolana. w czarnych rajstopach oraz koturnach.
- WOW, siostro, wyglądamy pięknie! - powiedziała Elli. - Mari, dzisiejszy dzień będzie niesamowity, obiecuję ci to! - przytuliła mnie, chwytając swojego IPhone, robiąc nam zdjęcie w lustrze. Po chwili patrzę, a ona dodała zdjęcie na facebook'a, z podpisem: "W drodze na niesamowity koncert, gdzie nie mamy zamiaru się oszczędzać, xoxo". Chwyciłyśmy torebki, w których miałyśmy potrzebne nam rzeczy oraz różową dużą walizkę, gdzie mamy ciuchy na jutro, bo śpimy przecież u ciotki Elli. Pożegnałam się z Eric'iem i wsiadłyśmy w taksówkę, która zawiozła nas na autobus do Londynu. Po drodze zrobiłyśmy sobie kilka zdjęć, które zaraz znalazły się na facebook'u. Po 3 godzinach jazdy, wysiadłyśmy z autobusu i ruszyłyśmy na zakupy. Do godziny 17 miałyśmy jeszcze 3 godziny, więc mogłyśmy ruszyć na podbój wielkich sklepów. Gdy znalazłyśmy się w jednym z centrum, oszalałyśmy. Kupiłyśmy sobie po kilka bluzek, spodnie i super miniówkę. Ale w jednym ze sklepów znalazłyśmy szpilki z flagą USA i kupiłyśmy obie takie same. Są śliczne. Po 2 godzinach chodzenia po centrum, stwierdziłyśmy, że musimy coś zjeść.
- Ja mam ochotę na MilkShake’a. - powiedziała Elli.
- Ja też, ale ciekawe czy mają tu sorbety.. Zjadłabym sobie mango. - powiedziałam i się zaczęliśmy śmiać. Po zjedzonym shake'u i sorbecie, wsiadłyśmy w dwupiętrowy autobus i ruszyłyśmy pod hale koncertową. Widząc hale, zaparło nam dech w piersiach. Była ogromna, a na czubku hali były światła świecące na różne strony świata. A nad głównym wejściem widniał napis " ONE DIRECTION". Szybko wyszłyśmy z autobusu i ruszyłyśmy w stronę wyjścia, gdzie Niall nas pokierował.
- No to siostro, zaczynamy! - powiedziałam, a Elli wybuchnęła śmiechem.
- Tak, Mari, tak jak mówiłam, dzisiejszy dzień będzie super! - powiedziała, przytulając mnie. Podeszłyśmy do wejścia. Stał przy nich dość napakowany ochroniarz.
- Dzień dobry, nas Niall.. - powiedziałam, ale ochroniarz mi przerwał.
- Bilety. - powiedział dość szorstko.
- Ale.. ale my nie mamy! - powiedziała Elli.
- Nie ma biletów, nie ma wejścia na koncert! - powiedział, a wraz z Elli zagotowałam się.
- Jak to do cholery?! Przecież..- powiedziała Elli, dość wkurzona.
- Proszę odejść, albo będę musiał użyć siły! - powiedział ostro, a my się cofnęłyśmy.
- Palant! - krzyknęłam, odwracając się od kolesia i podchodząc do pobliskiej ławeczki.- Dzwoń do Niall'a. Jest już po 17, ludzie wchodzą. - powiedziałam spanikowana.
- Już dzwonie.- powiedziała, wyciągając IPhone. Wybrała numer Niall'a i zadzwoniła. Nie odebrał. Po 10 takich telefonach, zrezygnowała. Wysłała mu chyba ze sto wiadomości. Wkurzone, siedziałyśmy na ławce. Było zimno, a nasze ciuchy był u ciotki Elli. Zmarznięte siedziałyśmy tak, dopóki nie zobaczyłyśmy, że dzwoni telefon Elli.
- Tak? - odebrała, bo dzwonił nieznany. - Do jasnej cholery, skoro nas nie wpuścili to już tego nie zrobią. Tak, tak.. Dobrze, będziemy czekać.. Mhm.. Hej. - powiedziała, kończąc rozmowę.
- Kto to był? - zapytałam.
- Jakaś tam osoba z ich towarzystwa, powiedzieli, że może nas wpuszcza. – rzekła Elli.
- MOŻE? Ja tu marznę, a Ci, że "może"? Jak tak można?! - wkurzyłam się i powiedziałam Elli, że idziemy do ochroniarza i ma nas wpuścić.. O dziwo, wpuścił, powiedział, że dostał powiadomienie. Wchodząc słyszałyśmy jak chłopacy kończyli jedną z piosenek.
- O, chodź szybciej, przynajmniej choć trochę usłyszymy! - powiedziała do mnie. Ruszyłyśmy szybko w stronę sceny. Aż tu nagle usłyszałam głos Harry'ego.
-Zazwyczaj śpiewając tą piosenkę, nie dedykuję jej nikomu. Ale dzisiaj chciałbym to zrobić. -powiedział Harry, w tle było słychać krzyki dziewczyn, typu " LOVE HARRY". Zaśmiałam się. Byłam ciekawa co chłopak powie, więc podeszłam bliżej.
- Nie widzę cię nigdzie, może nawet cię tu nie ma, ale to dla ciebie, Mari.. Przepraszam.. Znaczysz dla mnie dużo, mimo, że znamy się tak krótko. - A mnie zatkało. Stałam jak wryta, nie wiedząc czy śnię czy jak.
- Jeśli jesteś tu, to ta piosenka jest dla Ciebie.. - powiedział i zaczął śpiewać "What Makes You Beautiful". Łzy pojawiły mi się w oczach, a Elli mnie szturchnęła.
- No leć, idź na tą scenę wariatko. - powiedziała, uśmiechając się. A ja, idąc powoli, dochodząc do schodków prowadzących na scenę, zobaczyłam jak Niall podnosi się z krzesła, które stało w tle, daleko za Harry ‘m. Podszedł do ochroniarza, który stał przy schodach.
- No dalej, dziewczyno, on śpiewa dla ciebie. - powiedział. - Nie było was wcześniej? -zapytał.
- O tym pogadamy później! - dodałam przez zęby, wchodząc na scenę. Nie wiem co robiłam, ale wiedziałam, że muszę iść do Harry'ego. Chłopak mnie nie widział. Wszyscy na widowni zaczęli krzyczeć, piszczeć. Chłopak chyba nie wiedział o co chodzi, ale odwrócił się. Gdy zobaczył mnie, podbiegł do mnie i mnie przytulił.
- Przepraszam! - wyszeptał a ja tylko się zaśmiałam.
- Dziękuję. - powiedziałam, odsuwając się od niego. - Za 3 godziny pogadamy, leć śpiewać. - i zeszłam ze sceny. Usłyszałam jak dziewczyny piszczą, ale chyba jednej się nie spodobałam, bo przy scenie jedna mnie popchnęła. Elli, która akurat podeszła do mnie, złapała tą dziewczynę za ramię.
- Uważaj co robisz! - krzyknęła Elli, obracając się i mieszając się w tłum...

__________________________________________________________________
Cześć wszystkim :)  Dziś kolejny rozdział , następny pojawi się w piątek ewentualnie w sobotę , muszę to uzgodnić jeszcze z Clauds <3 Wielkie dzięki,że czytacie naszego bloga i zostawiacie komentarze. Z poważaniem Kams. PRZYPOMINAM, NASTĘPNY ROZDZIAŁ W PIĄTEK LUB SOBOTĘ :3

9 komentarzy:

  1. najlepsza Elli ; ******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. boże, chyba zakładamy jej fanclub ;d haha, coś tak twierdzę, że ma najwiecej fanek ;) i <3 Elli

      Usuń
    2. Jej , strasznie mnie to cieszy ,że postać Ells jest tak lubiana :) / kams

      Usuń
    3. bo Elssiak jest the best joł :D / clauds

      Usuń
  2. rzygam tęczą, ale podoba mi się haha : *

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawy ;] czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pytanie za 1000000 punktów: KTO NIE LUBI ELLI? Chyba takiej osoby nie ma ha ha ha :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. True Story :3 / kams

      Usuń
    2. *True Story Bro, Kams! zapomniałaś? haha/ clauds.

      Usuń