sobota, 14 kwietnia 2012
Rozdział I.
Cześć, jestem Mari i jestem zwykłą dziewczyną mieszkającą wraz z rodzicami i młodszym bratem Eric’iem w Wolverhampton, West Midlands w Wielkiej Brytanii. Chodzę do City of Wolverhampton College wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką Elli. Przyjaźnimy się od czasów kiedy przeprowadziłam się do Wolverhampton , czyli już 3 lata. Od tej chwili bywamy nierozłączne. Wszystko robimy razem. Elli ma starszego brata, Alex’a. Elli jest zielonooką brunetką, o długich, zgrabnych nogach i kobiecych kształtach. Ja natomiast jestem szczupłą blondynka z błękitnymi oczami i figurą o której marżą super modelki.
Gdy wracałam ze szkoły usłyszałam czyjeś kroki za sobą, odwróciłam się i uśmiechnęłam się mimowolnie... Była to Elli, przytuliłam ją od razu.
- Mari, mogę do ciebie wpaść teraz? - zapytała Elli .
- Pewnie, Elli wiesz, że mój dom jest dla Ciebie otwarty. - odpowiedziałam, patrząc pod nogi. Zawsze tak robię.
-Bo wiesz rodziców nie ma… Alex jest tylko w domu. - Elli przewróciła oczami z grymasem na twarzy. Domyśliłam się, że jest coś nie tak i spojrzałam natychmiast na przyjaciółkę.
- Co jest? Czemu nie chcesz siedzieć z Alex'em?
- No bo wiesz, on sądzi, że jak ma dziewczyne to może z nią robić co chce i chyba właśnie to chce z nią robić dzisiaj, więc wole nie wracac do domu.
- To co? Pierw uczymy się na jutro, a potem gotujemy coś smacznego? - uśmiechnęłam się.
- Wiedziałam! Uwielbiam Cię! - przytuliła mnie i ruszyłyśmy w stronę mojego domu.
Mój dom było widać z daleka. Biały, z czarnym dachem i wielkimi oknami. To dlatego w domu było jasno całymi dniami, to dlatego czułam się w nim tak dobrze.
- Cześć Mamo, cześć Tato! Elli przyszła, będziemy się uczyć. - pocałowałam rodziców w policzki i się uśmiechnęłam.
- Dzień dobry! - Elli pomachała z korytarza do moich rodziców.
- Dzień dobry, Elli, miło Cię widzieć. - mama uśmiechnęła się i zwróciła się do mnie. - Jak będziecie głodne, zawołaj. - przewróciłam oczami i ruszyłam z Elli na poddasze, gdzie mieścił się mój pokój i łazienka. Taki mój własny świat.
- Okej, zabieramy się za lekcje. - Oświadczyła Elli wesołym tonem głosu .
- Weźmy się za historię i biologię, jeszcze tylko pójdę do Eric'a, przywitać się z nim.
Musiałam zejść po schodach, a gdy już byłam na ostatnim schodku usłyszałam jak Elli puszcza w komputerze jedną z piosenek One Direction. Uśmiechnęłam się, ona uwielbiała ich. Lecz nagle poczułam, że coś, a raczej ktoś na mnie wskakuje! To był Eric!
- Ty, mały łobuzie... - śmiałam się w niebogłosy.
- Cześć, Mari, jak dobrze, że jesteś! - wystawił język i uciekł do siebie.
- Cześć, Eric, też się cieszę, że Cię widzę! - powiedziałam z ironią i po chwili dodałam z uśmiechem. - Kocham Cię!
- Ja Ciebie też kocham! - usłyszałam z pokoju głos Eric'a.
Wchodząc do pokoju, Elli spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Co? Jak zwykle miłe przywitanie? - wybuchnęła śmiechem... Ja po chwili dołączyłam do niej i usiadłam na krześle.
- Codzienność, Elli, codzienność. - powiedziałam i rzuciłam w Elli długopisem. - To jak? Nauke na jutrzejszy test z genetyki czas rozpocząć! - Widząc grymas Elli, roześmiałam się.
Lubiłam biologie, w końcu uczyłam się na dietetyka. Biologia to sama przyjemność. Jak dla mnie. Bo o Elli nie można tego powiedzieć, choć też ma same 5. Ona to bardziej humanistka.
- Nic nie mów, dla mnie to koszmar! Ale trzeba, no nie? - powiedziała robiąc mine zbitego psa.
- Ano trzeba, szybko nam pójdzie. - powiedziałam entuzjastycznie.
- Ta.. - Elli chwyciła książkę i zaczęła się uczyć. Ale mi nie wchodziło nic do głowy, jak nigdy... Może to przez muzykę w tle... Lubię słuchać takiej muzyki, ale gdy się uczę rozprasza mnie to. Dlatego wstałam i wyłączyłam koputer.
- Ej! Co Ty robisz?! Tak nie można, no.. - krzyknęła Elli.
- Nie mogę sie skupić, proszę... - powiedziałam do Elli, a ta się uśmiechnęła.
- No dobrze, dobrze Mari. - dałam całusa jej i zaczęłam się uczyć. Wreszcie mi wchodziła genetyka, tak jak to kiedyś miało miejsce. Szczęśliwa, że już zaczynam zapamiętywać podstawowe definicje, znowu coś mi przerwało. To było pukanie do drzwi.
-Hej dziewczynki, ja tylko na chwilę... Bo Mari, my wyjeżdżamy jutro w delegacje do Norwegii i zostajecie sami na 4 dni. - powiedziała mi mama, a ja zdałam sobie sprawę, że to już po raz 3 w tym miesiącu.
- No dobrze, mamo. Dam radę. - powiedziałam i schowałam nos w książkę.
- Ty tak, Eric już gorzej sobie poradzi. - mama zerknęła na Elli i powiedziała do niej. - Ty dziecino oczywiscie też mozesz przyjść.
- Mamo, oczywiście, że Elli przyjdzie, ale jeszcze bardziej oczywiste jest to, ze Eric'iem sie zaopiekuję.
- Dziękuję, Mari. Dobra, uczcie się, powodzenia. - I już jej nie było. Ani ja, ani Elli nie odezwałyśmy się dopóki Elli nie zapytała.
- Daleko jesteś już w genetyce? Bo ja pierwszy rozdział. - Zrobiła smutną minę i tym mnie rozbawiła, że usiadłam koło niej na łóżku i ja przytuliłam.
- Dziękuję Ci! I nie jestem daleko, zaczynam drugi rozdział.
Uczyłyśmy się do północy, gdy skończyłyśmy, padnięte położyłysmy się w ciuchach w łóżku i zasnęłyśmy. Nie miałam żadnego snu, ale budziłam się co chwilę niespokojna, że coś dzieje. Miałam rację, nie czułam nigdzie mojego telefonu! Niespokojna wstałam i chciałam go znaleźć. Znalazłam, pomiędzy ciuchami, a książkami. Były 3 nieodebrane połączenia, 2 od Will'a i jeden od Caroline, która pewnie chciała sie dowiedzieć jak tam w szkole, skoro jej nie było. Był tez jeden sms, a było w nim napisane tak: " Dobranoc, Mari, śpij słodko, rano przyjadę po Ciebie pod dom! Buziaki xoxo". Uśmiechnęłam się i szepnęłam.
- Kochany Will, jak dobrze, że Cię mam. - I położyłam się do łóżka z uśmiechem na ustach.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czekamy na II rozdział:d
OdpowiedzUsuńNo K&K eleganCko ; D
OdpowiedzUsuńCiekawie, chcę II rozdział wraz z moją przyjaciółką, która opowiadanie też czyta! ; )
OdpowiedzUsuń